W sytuacjach kryzysowych można panikować lub... żartować, żartować dla podtrzymania się wzajemnie na duchu i tak po prostu -
aby nie zwariować. Do kryzysów jesteśmy przyzwyczajeni, to możemy bez zbędnego
skrępowania zafundować sobie
ekstrawagancką formę rozrywki na każdej z możliwych płaszczyzn
- kto bogatemu zabroni? Mamy w czym wybierać.
W ramach solidarności narodowej
winniśmy założyć czerwone okrągłe
nosy, odpowiednią czapkę i szpiczaste kolorowe buty, chodzić po mieście i żartować, śmiać się do
rozpuku, drwić z samych siebie,
odzierać się z resztek powagi i przyzwoitości. Śmiać się ze
swoich niedoskonałości, braków, ze świętości,
narodowości, z państwa... z Państwa.
Każda w
miarę rozgarnięta władza, a nawet
cała klasa polityczna w normalnym, w zdrowym kraju określając tak wyraźnie
swoje stanowisko wobec Rosji, zastanawiałaby się, co jeśli Rosji się coś nie
spodoba? Co wtedy? Co, jeśli okaże się, że
wychodzi się z niektórymi działaniami/słowami
o odrobinę przed szereg?
Tak, każda władza się zastanowi,
zatrzyma, zrobi mały przynajmniej iluzoryczny bilans zysków i strat. My
natomiast czasu tracić na
przystanki nie lubimy, chcemy być w
ruchu i działać, a jak już w
miejscu, to przynajmniej podskoczyć, policzki nadymać, przykucnąć z lekka i podskoczyć te kilkanaście centymetrów, ile
natura dała! podskoczyć i krzyknąć złośliwie choćby: "Putin się w
nocy moczy!" i w nooooogi! jak się da,
z impetem wystartować i uciekać!
Z zadyszką, językiem na brodzie, ale z satysfakcją - sukcesy należy celebrować, przede
wszystkim te osiągnięte na arenie międzynarodowej. Gdy kurz opadnie, obejrzymy
się za siebie i przekonamy się, że nikt nas nie goni i uszło nam to na
sucho, możemy działać dalej. Wtem
można zacząć festiwal dobrego
humoru. Nie na rynku, parku, cyrku... ale w Sejmie. Akustyka dobra, widownia
dopisuje.
Komu więc przypada zaszczyt rozbawienia sali? Ano marszałkowi (druga
osoba w Państwie). Pan Sikorski proponuje posłom wyjazd na poligon i
przeszkolenie wojskowe w razie gdyby czasy stały się jeszcze bardziej niespokojne. No i śmiechy, brawa, bo przecież duma, że marszałek taki dowcipniś. Część posłów wyobraża sobie zdjęcia, które
nadawać będą się na
FB i Instagram. Pani Krystyna Pawłowicz natomiast zgłasza chęć przeszkolenia i gotowość obrony RP w przypadku wojny, co też jakoś nie daje nam powodu do poczucia
bezpieczeństwa, a raczej do śmiechu
i kolejnych żartów. Serwisy
informacyjne mogą skupić się na
zebraniu opinii reszty polityków czy wyobrażają sobie Panią Pawłowicz w kamaszach, czy i ile byłaby
w stanie zrobić pompek,
przysiadów i jak ta ilość wpłynie
na nasze bezpieczeństwo. Śmiechy,
chichy i igrzyska.
Gdy dowcipy
na temat naszej armii i przygotowania militarnego kraju przestają śmieszyć, możemy poobserwować, jak główne
partie polityczne żartują sobie z nadchodzących wyborów
prezydenckich. Bo przecież takie
tam głosowanie jak na dyżurnego klasy (najwyżej gąbka będzie źle wyciśnięta). Kontrkandydatami
obecnie urzędującego Prezydenta ma być Pan
Duda, u którego poziom populizmu i demagogii osiąga poziom orbitalny,
Pani Ogórek, którą może zabić jakakolwiek spontaniczność i niezapowiedziane wcześniej pytanie
potencjalnego wyborcy o pogodę. Jarubas, którego głównym atutem jest śpiew... a raczej chęć śpiewania. Do tego Pani Grodzka,
której CV też jakoś średnio predysponuje do stanowiska,
muzyk, który co jakiś czas
krzyczy o Jednookręgowych Okręgach Wyborczych i kilkunastu innych kandydatów na
kandydatów mających nadzieję, że
te 100 tys. podpisów jakoś uda się zebrać - w końcu kandydować może niemal każdy - zwłaszcza, że bezrobocie duże. Dziwne, że na stronach Powiatowych Urzędów
Pracy nie ma wzmianki...
Jesteśmy
krajem, który żartuje sobie ze
swojej obronności, bez wykazywania realnego niepokoju, że militarnie moglibyśmy się czuć w
miarę pewnie jedynie w przypadku
konfliktu z Zimbabwe czy Malawi i to też pod
warunkiem, że wojna odbywałaby się na naszych zasadach (armia może składać się jedynie
z ludzi rasy białej). Jesteśmy krajem, który nie dorósł do demokracji, nie udało nam się przez 25 lat wyhodować odpowiedniej "klasy
politycznej", społeczeństwa obywatelskiego, właściwej ordynacji wyborczej,
aż wreszcie dojrzałej mądrej władzy.
Mamy zbiór pajaców, clownów i oszołomów, którzy od 89. roku nauczyli się, że najgłośniej to o nich będzie jak
powiedzą coś śmiesznego... nie mądrego.
Jesteśmy
krajem, który rzeczywiście w stanie realnego zagrożenia obleje test
patriotyzmu. Możemy dziś bowiem
trzymać się razem śmiejąc się z absurdów, kpiąc z rzeczywistości,
ale gdy stanie nam rzeczywiście Polski bronić, możemy przekonać się, że
zaczyna brakować nam argumentów i
odpowiedzi na kluczowe pytanie: Za co mam tak naprawdę umierać? Za co? Za... Polskę?