Rysunek Andrzeja Mleczki
Polska– kraj dumny. Kraj,
będący „Chrystusem Narodów”. Kraj lubiący licytować się oto, kto tu najbardziej
ucierpiał, przeciw to komu spiskował każdy. Wreszcie, kraj żyjący bardziej
przeszłością niż przyszłością.
Niestety… Polska ma
jednocześnie swoisty problem z odpowiednią pielęgnacją tej historii. Lubimy o
niej mówić, ale nie kwapimy się by jej bronić, by ją zachować nienaruszoną. Bo
jeszcze trochę, a dalej będziemy obrażać się, skarżyć, jacy jesteśmy wiecznie
poszkodowani, a regularne informacje zagranicznych mediów w tle mówiące o
„polskich obozach koncentracyjnych” pozostaną bez wyraźnych interwencji.
Rocznice. Te, które powinny czcić wydarzenia jak i przypominać o nich młodym
pokoleniom niczym się nie różnią, popadamy w monotonię, która zabija pamięć –
te pozytywne, jak i negatywne fakty z naszej historii świętujemy pochodami,
męczącymi przemówieniami (widocznie trudno nam się oderwać od czasów słusznie
minionych) a co gorsza „przepychankami” gdzie, z kim i kiedy czcić (bo to już
TE nowe standardy). Więc pozostaje nam, na własną rękę tę historię zrozumieć i
o niej pamiętać, bo Państwo się stara i… tylko stara.
Co można powiedzieć o
pochodach, nie można już powiedzieć o ostatnim głośnym wydarzeniu… Bo mówiąc
tu, o jakichkolwiek „staraniach” raczej należy mieć namyśli skuteczną „akcję”
kradzieży oświęcimskiego „ARBEIT MACHT FREI” niż ochrony jednego z największych
symboli holokaustu. Przykre jest to, że ktoś się tego dopuścił jak i przykre
jest to, że w czasach tak powszechnego monitoringu wszystkiego i wszystkich,
możemy zobaczyć więcej kamer na 5 m kwadratowych sklepu odzieżowego,
niż na 171 hektarach muzeum. Duma z powodu dojrzałości Narodu
nieurządzającej sobie konkursów graffiti na murach obozu, została już skażona
zdjęciami obywateli na portalach społecznościowych, robiących oryginalne sesje
zdjęciowe w piecach kremacyjnych, a teraz kradzieży, która odbija się szerokim echem
nie tylko tu - u nas - w Polsce ale na całym Świecie.
No i teraz spekulacjom nie
ma końca – oj bo to lubimy. Złomiarze? Naziści? A może kolekcjonerzy? Ja do
tych spekulacji się nie dołączam, bo nic nie jest już mnie w stanie zdziwić…
(hm.. ryzykowne stwierdzenie - które dla wielu okazuje się jednak prowokacyjne
i motywujące do nieobliczalnych działań).