Rysunek Andrzeja Mleczki
"Rząd pracuje obecnie
nad zmianą ustawy o radiofonii i telewizji. Jednym z projektów jest
wprowadzenie zapisu o częstszej obecności polskich utworów na antenie
radia."
Choć źle o jakości
POLSKICH stacji radiowych mówiło się od wielu lat, w momencie gdy pojawiła się
konkretna propozycja jakiejś (r)ewolucji, zaczęły się gorące sprzeciwy. „Atak
na wolność mediów!” „Ukryte interesy złodziejskich polityków!”.
Wypadałoby zacząć od próby
oddzielenia dyskusji na temat sensu „rzuconej propozycji” od ich
„ojców”-polityków. Dyskryminowanie idei jedynie ze względu na to, że jest to
pomysł pOLITYKA (mniejsze „p” uwydatniające brak szacunku dla tego „zawodu”)
pachnie absurdem,zważywszy na tym, że w ustroju jakim przyszło nam (na
szczęście lub nieszczęście) żyć, to właśnie oni muszą jakieś uregulowania
prawne wyznaczać by jako taki „porządek” był (a chociażby jego pozory).
To, że ludzie drżą na samą
myśl, że politycy chcą im w czymś pomóc – jest niejako uzasadnione przez
doświadczenie, ale gdy jakaś zabawka jest zepsuta – nie ryzykujemy wiele gdy
„ktoś” zacznie przy niej majstrować – a nuż istnieje ryzyko, że uda mu się coś
naprawić – jeśli nie to ok-wiele nie straciliśmy (prócz resztek nadziei).
Do tej pory słyszałem,że
polskie radio – „jest be! - że nie gra dobrej muzyki! - nie promuje rodzimych
zespołów” itd. A gdy jest pomysł: Więcej polskiej muzyki w
radiu! – to: „Co?! - Politycy wtrącają się tam gdzie nie trzeba!” Żeby nie
było wątpliwości nie podchodzę do tego pomysłu bezkrytycznie.Ma ta swoje wady i
zalety. Trochę przypomina mi się dyskusja na temat parytetów– „50% kobiet na
listach wyborczych”. - Tu wychodzi moja niekonsekwencja. Bo o ile tam byłem
przeciwnikiem zewnętrznego nakazu co jak ma wyglądać. O ile uważałem, że
właśnie takie pomysły uwłaczają godności kobiety – bo założenie, że
trzeba je na siłę przepchnąć przez pewne etapy bo inaczej to nic z tego nie
będzie kierując się filozofią notabene kandydata na urząd prezydenta Janusza
Korwina Mikke. O tyle pod taką zewnętrzną ingerencję w działalność „radia”
byłbym skłonny się podpisać. Pachnie to wszystko desperacją, ale nie jesteśmy
sami. Nasi europejscy przyjaciele już dawno zdecydowali się na taki krok mimo
tego, że dłużej mają do czynienia z czymś co nazywamy „demokracją”. We Francji
80% muzyki puszczanej w radiu to muzyka francuskojęzyczna. Francuski jest
przyjemniejszy? – może nasze polskie „ść ż ź dź dż sz cz” nie sprawdza się tak
dobrze w utworach muzycznych ale Francuzi wiedzą, że nikt za nich promocji ich
muzyki nie zrobi. Czytając i słuchając wielu opinii, ludzi pracujących w radiu
na temat ustawy- że radia będą miały problem ze znalezieniem dobrych polskich
utworów by zapełnić nimi 75% czasu antenowego w godzinach 6-22 prowokują
pytania – kto w tym radiu pracuje? Bo powielać piosenki z amerykańskich list
przebojów do wielkich trudności nie należy.
Problem na pewno jest
obszerniejszy, bo jak wielu mówi to ponoć my – słuchacze - kreujemy obraz
dzisiejszych audycji i niektórym polskim wykonawcom udaje się jednak wbić
między Timbalandem a Lady Gaga np. piosenkarka, która usilnie próbuje nam wmówić,
iż „królowa jest tylko jedna” – jednocześnie nie podając do wiadomości kto to
taki (a raczej kto to taka – wersja dla feministek walczących o „żeńskie
końcówki”), Pan Kupicha - Rockman z krwi i kości, za którym szaleją tłumy ,a
jednocześnie często te same tłumy wstydzą się, że znają „Jak anioła głos” na
pamięć (zresztą już kiedyś z takim zjawiskiem mieliśmy do czynienia w
kontekście innego „rockowego” zespołu). Hm może mają rację, to nasz gust…w
kraju, gdzie disco-polo jest królem polskiej muzyki rozrywkowej. Nie lubimy
czytać to i w tekst piosenek się nie wsłuchujemy, a gdy istnieje ryzyko, że coś
„zrozumiemy” lepiej słuchać anglojęzycznych, łatwiej w tym przypadku próbować
nie zrozumieć o czym jest „piosenka”
Wracając do radia - Jeśli
na stoliku nadawcy leży 7-8 płyt polskich wykonawców- tych wykonawców - to ja
się nie dziwię (się), że trudno o zebranie 75% efektownie „wyglądającego” czasu
antenowego. Sami słuchacze nie czują się wielce pokrzywdzeniu, bo zawsze jest
Internet– i każdy znajdzie to co lubi. A jeśli komuś zależy by znaleźć jakiś
nieoszlifowany diament to jest szansa, że się uda. Mamy w Polsce trochę
talentów, którzy nie są po prostu promowani.
Z perspektywy samych
polskich artystów sytuacja wygląda już mniej wesoło…