piątek, 22 stycznia 2010

To tylko takie żarty...

Rysunek Andrzeja Mleczki

To, że obrady Sejmu potrafią zanudzać- to wiemy i poniekąd jest to zjawisko, z którym nie powinno się walczyć. Bo niewiele z nas – Polaków ma komfort pracy, którą lubi i która bardziej bawi niż męczy. Więc dlaczego inni mają mieć lepiej? A zwłaszcza oni. Grupa zawodowa najbardziej znienawidzona przez społeczeństwo, która nie tylko nic nie robi ale i za to „nic nie robienie” pobiera niemałą pensję. Niech pracują! Niech nudzą swoimi wystąpieniami ale niech pracują, bo uchwalanie ustaw nie ma być ciekawe - ma nam ułatwiać życie w ustroju, w którym mamy szczęście funkcjonować. Ale co do wielu stereotypów i łatek przypiętych „politykowi – posłowi” zauważyłem że  większość boli to, że może okazać się nudna. Mam nieodparte wrażenie, że wielu z nich w jakiejkolwiek konfrontacji słownej nie oburzy  tak często rzucane pod ich adresem słowa jak: „kłamca”, „złodziej”, „leń”, ale oskarżenie, że jest nudny! Dlatego za punkt honoru postawili sobie zmianę wizerunku i walkę z tym upokarzającym stereotypem.. „OK. Może i jestem złodziejem, kłamcą, nie najlepiej idzie mi praca w Sejmie, nie lubię przemówień i zawsze mylą mi się te guziki przy głosowaniu… ALE NIE JESTEM NUDNY!”

Dlatego już od dłuższego czasu niektóre obrady Sejmu (paradoksalnie zwłaszcza te, w których omawiane są sprawy dla Narodu najważniejsze) wygrywają z kabaretonem, którym „bawi” nas TVP2. Mamy również ten przywilej, że po długim spontanicznym skeczu zwanym „dyskusją na temat ustawy…” mamy bonusy w postaci:
-    konferencji prasowych, które dają komfort (choć chwilowy) na brak riposty ze strony konkurencji
- indywidualnych występów przed kamerą, urozmaiconych przez niektórych, wspominaniem o problemach alkoholowych głównych podmiotów politycznych, dyskredytując ich (właściwie) nie w kwestii „dobrego pracownika” ale wskazując widowni kabareciarza na dopingu, z którego nie należy się śmiać bo gra nieczysto
-   wieczornych debat liderów wszelkich partii na temat- komu żart udał się najbardziej i która to partia okazała się dzisiaj dowcipniejsza.

Największym dodatkiem do całej tej gamy rozrywki okazują się jednak komisje śledcze- takie mniejsze wersje skeczów sejmowych, które dają  „kabareciarzom” szansę na występy na większej scenie. Wydają się dobrym startem, bo choć tematyka jest z góry określona i ograniczona do określonej sfery problemu, każda udana próba ominięcia głównego tematu jest dodatkowo punktowana i premiowana powtórkami „trafnego numeru” w najważniejszych programach informacyjnych dnia.

Dzisiaj znamy już poczucie humoru każdego z najważniejszych polityków ale nie wiemy jak oni tańczą! Bo jak śpiewa część z nich to mieliśmy się okazję przekonać. Pozostało nam czekać tym bardziej, że jedna z zacnych kandydatek korzystając z czasu antenowego w przerwach między występami na parkiecie z pewnością poczuje się zobligowana do podpowiedzi społeczeństwu jak walczyć z bezpłodnością  (a raczej uspokoi, iż problem leży jedynie w zbyt rzadkim urlopowaniu), wytłumaczy zagrożenia wiążące się z metodą „in vitro”, zdementuje pogłoski o wyimaginowanym problemie głodujących dzieci itp. Dzięki czemu siadając w niedzielny wieczór przed TV będziemy się nie tylko dobrze bawić ale i uczyć.

Więc możemy czuć się spokojni, bo jakikolwiek deficyt chleba zostanie nam zrekompensowany igrzyskami.