Rysunek Andrzeja Mleczki
To, że obrady Sejmu
potrafią zanudzać- to wiemy i poniekąd jest to zjawisko, z którym nie powinno
się walczyć. Bo niewiele z nas – Polaków ma komfort pracy, którą lubi i która
bardziej bawi niż męczy. Więc dlaczego inni mają mieć lepiej? A zwłaszcza oni.
Grupa zawodowa najbardziej znienawidzona przez społeczeństwo, która nie tylko
nic nie robi ale i za to „nic nie robienie” pobiera niemałą pensję. Niech
pracują! Niech nudzą swoimi wystąpieniami ale niech pracują, bo uchwalanie
ustaw nie ma być ciekawe - ma nam ułatwiać życie w ustroju, w którym mamy
szczęście funkcjonować. Ale co do wielu stereotypów i łatek
przypiętych „politykowi – posłowi” zauważyłem że większość boli to,
że może okazać się nudna. Mam nieodparte wrażenie, że wielu z nich w jakiejkolwiek
konfrontacji słownej nie oburzy tak często rzucane pod ich adresem
słowa jak: „kłamca”, „złodziej”, „leń”, ale oskarżenie, że jest nudny! Dlatego
za punkt honoru postawili sobie zmianę wizerunku i walkę z tym upokarzającym
stereotypem.. „OK. Może i jestem złodziejem, kłamcą, nie najlepiej idzie mi
praca w Sejmie, nie lubię przemówień i zawsze mylą mi się te guziki przy
głosowaniu… ALE NIE JESTEM NUDNY!”
Dlatego już od dłuższego
czasu niektóre obrady Sejmu (paradoksalnie zwłaszcza te, w których omawiane są
sprawy dla Narodu najważniejsze) wygrywają z kabaretonem, którym „bawi” nas
TVP2. Mamy również ten przywilej, że po długim spontanicznym skeczu zwanym
„dyskusją na temat ustawy…” mamy bonusy w postaci:
-
konferencji prasowych, które dają komfort (choć chwilowy) na brak riposty ze
strony konkurencji
- indywidualnych występów
przed kamerą, urozmaiconych przez niektórych, wspominaniem o problemach
alkoholowych głównych podmiotów politycznych, dyskredytując ich (właściwie) nie
w kwestii „dobrego pracownika” ale wskazując widowni kabareciarza na dopingu, z
którego nie należy się śmiać bo gra nieczysto
- wieczornych
debat liderów wszelkich partii na temat- komu żart udał się najbardziej i która
to partia okazała się dzisiaj dowcipniejsza.
Największym dodatkiem do
całej tej gamy rozrywki okazują się jednak komisje śledcze- takie mniejsze
wersje skeczów sejmowych, które dają „kabareciarzom” szansę na występy na
większej scenie. Wydają się dobrym startem, bo choć tematyka jest z góry
określona i ograniczona do określonej sfery problemu, każda udana próba
ominięcia głównego tematu jest dodatkowo punktowana i premiowana powtórkami
„trafnego numeru” w najważniejszych programach informacyjnych dnia.
Dzisiaj znamy już poczucie
humoru każdego z najważniejszych polityków ale nie wiemy jak oni tańczą! Bo jak
śpiewa część z nich to mieliśmy się okazję przekonać. Pozostało nam czekać tym
bardziej, że jedna z zacnych kandydatek korzystając z czasu antenowego w
przerwach między występami na parkiecie z pewnością poczuje się zobligowana do
podpowiedzi społeczeństwu jak walczyć z bezpłodnością (a raczej uspokoi,
iż problem leży jedynie w zbyt rzadkim urlopowaniu), wytłumaczy zagrożenia
wiążące się z metodą „in vitro”, zdementuje pogłoski o wyimaginowanym problemie
głodujących dzieci itp. Dzięki czemu siadając w niedzielny wieczór przed TV
będziemy się nie tylko dobrze bawić ale i uczyć.
Więc możemy czuć się
spokojni, bo jakikolwiek deficyt chleba zostanie nam zrekompensowany
igrzyskami.