poniedziałek, 16 maja 2011

...gdzie niewiedza jest rozkoszą

Rysunek Andrzeja Mleczki

W świecie, w którym triskaidekafobia jest jednostką chorobową tak samo popularną jak chociażby katar, trudno dodawać wpis 13. dnia miesiąca – i to jeszcze w piątek. Kto to bowiem przeczyta? Wpis zostałby od razu naznaczony, a czytelnik ominąłby go… tak z zasady, tak na wszelki wypadek. Jako, że czternasty dzień miesiąca (zwłaszcza, gdy jest to sobota) poświęcony jest na afirmację życia (porównywalną z tą, jaką prawdopodobnie uskuteczniają ludzie, którzy o włos uniknęli śmierci), postanowiłem dodać wpis dopiero dziś – w dniu, który niewątpliwie kryje za sobą kolejny zabobon i swój ciężar, ale NA SZCZĘŚCIE nie został równie rozgłoszony i rozpopularyzowany.

Co w dzisiejszym modernistycznym świecie może więc wzbudzać niepokój większy, niż liczba „13”, czarny kot, rozbite lustro czy rozsypana sól? Może dla wielu wydawać się to zaskakujące, ale sprawy mniej trywialne i mniej zalatujące średniowiecznymi praktykami. Według wielu, ja zostałem już naznaczony - (urodzony 13. listopada w piątek) – może i z tego powodu nie wzbudza już we mnie szczególnych negatywnych odczuć fakt, że mój czarny kot przebiega mi drogę kilka razy dziennie (może wie o naszych ludzkich przesądach i robi to złośliwie), moje łóżko ustawione prawą stroną do ściany niejako wymusza na mnie wstawanie lewą nogą… [bo sam przed sobą czułbym się zażenowany poranną gimnastyką polegającą na przekładaniu prawej nogi nad lewą tak, by zapewnić sobie dzień szczęścia – hm… a może tozwykłe lenistwo(?)]. Co gorsza nigdy nie traciłem czasu na szukanie czterolistnych koniczyn, nie łapałem się za guziki, gdy widziałem kominiarza, a i nigdy nie uznałem się za „szczęściarza”, że nie spotkałem jeszcze na swojej drodze zakonnicy z wiadrami. Pająki zabijałem w dzieciństwie bez opamiętania (bez szczególnej złośliwości w stosunku do Pana Zubilewicza czy Kreta, którzy obiecywali bezdeszczowy dzień). Tak to przechodząc pod słupami, pod drabinami i innymi pechogennymi miejscami udało mi się dożyć dnia w którym bawię się w „netowe gryzmoły” i opisuję otaczające mnie absurdy.

Po przydługawym wstępie warto byłoby więc przejść do rzeczy – do sedna. Otóż Świat dowiedział się nie tak dawno o wielkim sukcesie Amerykanów. Ludzie powinni odetchnąć z ulgą, bo o to nie ma największego szatana naszych czasów – Usāmah bin Muḥammad bin ʿAwaḍ bin Lādin nie żyje!  Reakcje niektórych Amerykanów przypomniała reakcje Talibów na wieść o liczbie ofiar z 11 września. A ja po raz kolejny wykazałem się ignoranctwem, ewentualnie sztywniactwem – nie wypiłem lampki szampana i nie dmuchnąłem w sylwestrową trąbkę, tudzież wuwuzelę. Informację przeczytałem i zamknąłem wiadomość z mniejszą dawką emocji, niż gdy dowiadywałem się o odpadnięciu Los Angeles Lakers z tegorocznych play-offów, czy o rozpadzie związku Doda – Nergal. Czy nie jest w stanie zelektryzować mnie wiadomość o największym ciosie zadanym w dzisiejszy terroryzm? Warto byłoby zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście można nazwać to ciosem. Al-Kaida wbrew pozorom ma mniej scentralizowaną strukturę niż partia PiS czy PO, a ze znalezieniem następcy „wodza” nie powinno być tam większego problemu. Nie chcę ich w żaden sposób deprecjonować i twierdzić, że w CV należy podpisać się jako „oszołom”, bo „głowę” najprawdopodobniej trzeba mieć tam większą, niż u nas starając się o posady ministerialne. Ale wódz się znajdzie. Co dalej? Moje pacyfistyczne podejście do konfliktów zbrojnych w kontekście walki z terroryzmem pewnie by się nie sprawdziło - i nie tylko dlatego, że język „kałasznikowów” jest prostszy od paszto. Jakikolwiek dialog i negocjacje byłyby po prostu trudne, należałoby więc zastanowić się co zrobić, by sytuacji nie zaogniać, ale ją studzić… WTC już nie ma, ale kilka budynków w NY czy Waszyngtonie jeszcze zostało...
Albo to wszystko zagmatwało się samo, albo owe zagmatwanie sprzyja obu stronom? Zabrzmiałem antagonistycznie wobec swoich wywodów na temat teorii spiskowych? Ech…   
        
"O say, does that star-spangled
banner yet wave
O'er the land of the free
and the home of the brave?"