czwartek, 23 maja 2013

Jak jusz przyszłeś, to spujż co tu pisze



Czas się podnieść. Otrzepać, wziąć głęboki oddech i szepnąć z niepewnym, wręcz wątpliwym uśmiechem: "jeszcze będzie dobrze, lepiej". Nieśmiało dopuścić myśl: "może to chwilowa niedyspozycja młodego Narodu, może jakieś społeczne zaćmienie, a później w ramach nadrobienia zaległości nasze latorośle Harvard, Cambridge spolonizować raczą. By nasze myśli, marzenia i pseudo-futurystyczne labirynty  nie zaszły jednak za daleko,  spójrzmy prawdzie w oczy - głupiejemy, co gorsza zaczynamy tę głupotę coraz bardziej tolerować, pielęgnować, robić wszystko, by miała się u nas dobrze i przypadkiem nie znalazła nowego, przytulniejszego dworu. Przecież tak wygodnie tu między Tatrami, a Bałtykiem.


Od trzech, czterech lat internetowa społeczność słysząc odpowiedzi maturzystów na pytania stawiane przez Kubę Jankowskiego z programu "Matura To Bzdura" załamywała ręce. Nie wiedzieć kiedy wybuchła II WŚ, jak nazywali się dotychczasowi Prezydenci III RP, jaki jest wzór na pole kwadratu i kto napisał "Pana Tadeusza", to na pewno powód do wstydu, ale czy na pewno?


Niedawno do sieci trafił kolejny "rarytas" - testowana była tym razem ta młodsza przyszłość Narodu - gimnazjaliści (a tu już samo w sobie brzmi dumnie!). Poziom trudności obniżony do minimum absolutnego i dowiadujemy się, że ówcześni reprezentanci "sceny gimnazjalnej" mają problem z rozgryzieniem pojęcia "kontynent", rozwikłania przekazywanej z pokolenia na pokolenie łamigłówki polegającej na ocenie - co jest cięższe: kilogram pierza czy kamieni, kto jest obecnie Prezydentem RP i ile liczy tuzin. Wstydliwe? Na pewno nie dla owych gimnazjalistów, którzy każdą swoją wydumaną odpowiedź (poprzedzoną filozoficznym westchnieniem): "nie wiem", "oj takie trudne zadajecie" "takich ciężkich nie było, u nas to testy były" podsumowywali śmiechem i dumą - bo przecież gwiazdą Internetu już jutro się staną. Będzie można na necie się obejrzeć, poszturchać się przed lapkiem: "ale lamersko wyszłeś pajacu!", "sam jesteś ciota, dobrze wyszłem!" skopiować na swojego iPhone'a 5 kupionego przez rodziców za pierwszą "dostateczną" w semestrze i chwalić się na gimnazjalnych korytarzach sławą zbudowaną na fundamentach nienagannej elokwencji.


Nie trzeba myślę rozwiewać tu żadnych wątpliwości - to przyszli magistrzy/ magistrowie, ba! część z nich ze stypendium naukowym i silnym przekonaniem, że klasę wyższą z lordowską wyniosłością reprezentują. Część do Sejmu pójdzie, swoje książki wyda (mimo osobiście  jednej przeczytanej - Janko Muzykanta w audiobooku) lub kolejne tytuły naukowe pozdobywa. Ale co tam - nikt nam nie zarzuci, że jacyś niewyedukowani jako społeczeństwo jesteśmy! Wykształconych w stopniu wyższym więcej niż komarów w maju.


I choć wydawałoby się, że w tym przeintelektualizowanym Narodzie może już na kulturę miejsca brakować, nic bardziej mylnego. Władza bowiem tak przekonana o kulturowej samoświadomości społecznej od lat bywa, że uważa za niestosowne wręcz dotować cokolwiek, co z kulturą związane - co by tegoż Narodu nie obrażać. Nowoczesne, intelektualne towarzystwo samo się "kulturalizuje" przecież!  Nie takie głąby i chamy z Narodu, co by musiały na gest władzy czekać. Teatr Naród sam we własnym zakresie z powodzeniem organizuje, kinematografię przy okazji śledzenia "Trudnych spraw" z owacjami na stojąco docenia, a literatura?  Książki - można wziąść i po najmniejszej linii oporu pójść, audiobooka z neta bynajmniej ściągnąć, zamiast kupywać (sic!).

Język?
Nosz... kuuuur*a z tym to Naród nie ma problemu... i na ch*j drążyć  temat.