piątek, 14 marca 2014

Pokój z widokiem na wojnę


Albert Einstein przyznając się publicznie do swej niewiedzy w kwestii ekstrapolacji militarnych trendów w czasie III Wojny Światowej, a prognozując zarazem, że w czasie IV ludzie używać będą patyków i kamieni, jednym zdaniem przekazał więcej sensu, treści i realizmu, niż wszystkie "topowe" media przekazujące ostatnie prognozy dotyczące możliwego konfliktu zbrojnego razem wzięte, x2 i xΠr² pomnożone.

Jako bloger skupiający się na tematyce społeczno - politycznej (jakby to wzniośle nie brzmiało) już dawno powinienem skomentować sytuację na Ukrainie. Zgodnie z apelem Premiera zapalić świeczkę w oknie na znak solidarności z "naszymi braćmi", pozbyć się z mieszkania wszystkiego (ale to wszystkiego!), co może w jakimś stopniu kojarzyć się z Federacją Rosyjską (i gdyby to była nawet najdroższa moskiewska porcelana do kontenera z podpisem "plastik" wyrzucić!) - jak również wszystko, co na "ros" się zaczyna. Z niedzielnych ROSołów przy Familiadzie zrezygnować. Następnie poświęcić kilka godzin na sumienne przestudiowanie potencjału militarnego Rosji, Ukrainy i kilka minut na przeczytanie wszystkiego, czyli 3-4 zdań na wikipedii o naszym ówczesnym wojsku, by dokonać rzetelnego porównania szans w bezpośrednim zbrojnym starciu. Pojechać na Majdan i swoim zdjęciem na wzór Europarlamentarzysty Jacka Kurskiego swój wkład w "wolną Ukrainę" bezceremonialnie wnieść. Powinienem! Tego się od blogera wymaga!

Ja zamiast tego jednak, każdego wieczora/u włączam telewizor - choć wydawało mi się jeszcze niedawno, że owe urządzenie na dobre i bezpowrotnie zmieni swoją funkcję na zwykły monitor do komputera,  siadam, oglądam, słucham i widzę, że wszelkie programy informacyjne zaczynają się i kończą sytuacją w Kijowie, na Krymie, w Moskwie, łzy napływają do oczu i ze wzruszeniem w głosie mruczę sam do siebie po cichutku: "mój Kraj taki piękny!". My już nie jesteśmy bowiem jedynie Miodną Krainą - jak zwykłem ją nazywać, czy Chrystusem Narodów, jesteśmy również Matką Teresą, Mahatmą Gandhim i bohaterem z niskim głosem, czarną peleryną z Gotham City w jednym. Te łzy nie przynoszą więc wstydu. To łzy dumy. Ich się nie wyciera, one kapią współtworząc sól tej ziemi - twardej, ochrzczonej krwią polskiej ziemi. 

Przy okazji rozgryzania przeze mnie przyczyn Katastrofy Smoleńskiej pisałem już o naszej gospodarczej pozycji w Świecie. A trzeba pamiętać, że to nie ranking FIFA, w którym niezłomnie zaprzeczamy prawom matematyki, logiki stosowanej i niestosowanej spadając wydawałoby się już z ostatniego miejsca - co jakiś czas dowiadując się, że ktoś tam pod nami się jednak znajdował.

Pozycja Polski w sensie politycznym, gospodarczym i militarnym jest niezaprzeczalna. Wiemy też, że się z nami liczą i mają świadomość naszej potęgi. Dziś możemy swą siłę wreszcie pokazać i wykorzystać - w grze z silnym podmiotem i odwiecznym wrogiem rzecz jasna - Rosją.

W momencie, gdy najodważniejszymi krokami poczynionymi przez naszych partnerów w NATO jest wyrażanie głębokiego ubolewania z powodu sytuacji na Ukrainie, a w przypływach większego zaangażowania wyrażanie sprzeciwu wobec działań Rosji (wyćwierkane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych na twitterze), my przechodzimy do ostrych działań - nasza dyplomacja wsiada w pierwszego busa do Kijowa, by pokazać środkowy palec do rosyjskiej kamery i krzyknąć "f*ck you Wladimir!". Serce rośnie. W takich chwilach jak te, wiem, że mogę wszystko, mam ochotę zrobić kilka pompek założyć swoje zimowe rękawiczki i iść napluć w twarz Fiodorowi Jemieljanienko wyzywając go na pojedynek w klatce.

Jeśli jakiś sceptyk wspomni mi przy tej okazji o naszym słabym wojsku, o tym, że niby "wątli" jesteśmy, że jedynie nadzieja w stadionowych kibolach - bo tam największa dziś siła, patriotyzm i że to oni pierwsi będą Narodu bronić, pozwolę sobie przypomnieć:

Mamy XXI w. i dzisiejsza wojna różniłaby się od tego, co działo się pod Grunwaldem. Dziś państwo można pokonać poprzez zakazy, sankcje i embarga, do bankructwa poprzez zwykłe działania polityczne. Możemy być więc spokojni. W ręku dzierżymy "pocket rockets" od 966 roku, do tego dochodzi nasza gospodarcza samowystarczalność i dyktowanie warunków pozostałym politycznym podmiotom. Wszelkie kroki Wschodu i Zachodu możemy zatem kwitować ironicznym uśmiechem. Jeden nasz ruch, a we Francji krany zaczną przeciekać, w Anglii naczynia brudem obrosną, w Niemczech wszystkie jabłonki zwiędną, Amerykanom wprowadzimy wizy.

Federacja Rosyjska? Tam rozpoczniemy po prostu ostrą politykę zagraniczną.  


Z nami się nie zadziera...