Początek
roku niesie ze sobą wiele nadziei (z doświadczenia wiemy, że większości
niespełnionych). O ile zazwyczaj dzień "1 stycznia" nie jest
najlepszym terminem do refleksji, a zasięg wszelkiej percepcji kończy się na
dystansie dzielącym nas do pierwszej lepszej butelki/ szklanki/ doniczki z
wodą, o tyle 2 stycznia, to dzień niesłychanej obfitości w rozmaite plany i
oczekiwania. Planujemy zdobywać najokazalsze szczyty, badać osobiście
powierzchnie Marsa, oszczędzać takie kwoty pieniężne, by przez kolejne
kilkadziesiąt lat nie musieć już nic.
Czy w postanowieniach udaje nam się dotrwać do
trzeciego? No ba... Trzeciego, to my nawet możemy podnieść poprzeczkę. Z
małą poprawką, przedefiniowaniem postanowienia w... marzenie. Wtedy mamy pełne
pole do popisu, bowiem jak kiedyś powiedziano: ambicje mają chodzić, ale
marzenia mogą fruwać. Przestajemy więc myśleć o niezdobytych szczytach – Mont
Everestach, Kilimandżarach, a włączamy tryb „marzenie” i oczami wyobraźni
widzimy się wbijającego swoją małą flagę na szczycie piramidy Maslowa. Piramidy
osadzonej w rzeczywistości zwanej potocznie Polską. Pofrunęliśmy zbyt wysoko i
zaczynamy wypatrywać miękkiego podłoża, by upadek nie okazał się zbyt bolesny?
Pesymizm, malkontenctwo męczy i choć powodów do
narzekania trochę byśmy znaleźli, to spróbujmy tak świątecznie-noworocznie
utopić w zachwycie nad naszą (jak zwykłem ją nazywać) miodną krainą.
Polskie schody:
1. Potrzeby
fizjologiczne - w trosce o swoją psychiczną harmonię lejemy i s*amy na
wszystko: stan gospodarki, ZUS, US, Rząd, Przepisy drogowe, a nawet regulaminy
przy zakładaniu poczty e-mail. Problemy z pożywieniem? Wokół pełno szczawiu!
Mieszkanie? POLSKA NASZYM DOMEM!
2. Potrzeby
bezpieczeństwa - strach przed chorobą? Obserwujemy z nadzieją negocjację
lekarzy z ministrem zdrowia. Czy można sobie wyobrazić lepszy klimat? Państwo w
którym tak długo czołowi politycy zajmują się właśnie naszym zdrowiem?
Strach przed utratą pracy? Wielu z nas znalazło na ten lęk skuteczną receptę –
nie można stracić czegoś, czego się nie ma!
3. Potrzeba
przynależności – ta narodowa nie daje nam o sobie zapomnieć
4. Potrzeby
uznania – sukces i uznanie wpisane mamy w swój dowód osobisty, w każdy dzień
roku zrywanego kalendarza.
5. Samorealizacja
– Państwo daje nam możliwość rozwoju. Obowiązkowe szkolnictwo, gdzie religia
(królowa nauk) zaczyna w nas kształtować odpowiednią etyczną postawę, przy
okazji rozwijać duchowość oraz zainteresowania. Talenty odkrywamy każdego dnia,
nic tak nie hartuje i nie rozwija umiejętności (o których wcześniej nawet nie
mieliśmy pojęcia), jak chęć przetrwania.
Ścieżki na szczyt piramidy są wydeptane i
uświadamiają nas, że na szczyt w naszych warunkach można się z powodzeniem
dostać, zwłaszcza, że uwarunkowania wspomniane są o wiele lepsze niż w
większości państw środkowoafrykańskich.
Trzeba zakasać rękawy, postawić krok na pierwszy
schodek i zadać sobie pytanie czy możemy wykonać krok drugi, trochę większy,
trzeci, czwarty...a okaże się, że my i nasza miodna kraina dajemy sobie szanse
na bycie szczęśliwymi ludźmi – taplającymi się w poczuciu bezpieczeństwa i
spełnienia. Trzeba tylko się ruszyć, wykonać pierwszy krok. Ale to zaraz, za
moment... Jeszcze chwilę... za chwilę, nie dziś...
… trzeba przecież porządnie wytrzeźwieć.
Tak po prawdzie, kwintesencje o osobistym odkrywaniu czy badaniu Marsa to wstawilabym koniecznie w obszar stopnia potrzeb fizjologicznych. Przy tak szerokim eskapizmie w polskim spoleczenstwie przydalaby sie aureolka "pierwszych w swiecie"- tych wybranych chrystianizujacych zielone ludziki. Pod warunkiem, ze nie okaze sie, iz sa czerwone... Wtedy to po prostu pech. , ale bynajmniej nie dla ludzikow. :)
OdpowiedzUsuńNajlepszego w tym nowym.
Zakładając, że są zielone: Nie wiem czy poddałyby się szybko takiej "polskiej chrystianizacji"... ponoć są bardziej rozwinięte od nas i niektóre nasze opowieści mogłyby uznać za nieśmieszny żart :)
UsuńDziękuję i również Najlepszego!