Rysunek Andrzeja Mleczki
Janusz Palikot (choć
nazwisko to, już w niektórych kręgach brzmi jak najgorszy wulgaryzm, pozwolę
sobie na bezwstydne wymienianie go, bez użycia żadnych „zamienników”)
oficjalnie zadeklarował odejście z partii PO i rozpoczęcie „własnej
działalności”. Na razie, można nazwać to ruchem i to dość dobrze zorganizowanym
– jak było widać na wczorajszym kongresie. Sala pękała w szwach, a
sam „bohater” przechwalał się, jak wiele osób było zmuszonych stać na zewnątrz
(z powodu tak wielkiego zainteresowania „zlotem”), domniemywam też, iż z
nieopisanym podnieceniem, że tak jak i ci w środku, są świadkami tego zrywu- o
którym, może nasze dzieci i wnuki dowiedzą się z książki do historii.
Zaczęło się dość
ko(s?)micznie. Długo oczekiwany lider zapowiedziany został przez konferansjera-
Pana Irenusza Bieleninika- przez co, przynajmniej w moich oczach, ranga całego
wydarzenia spadła do poziomu zawodów „Strongman”. Choć na salę nie wszedł Mariusz
Pudzianowski, ale zawodnik z innej kategorii wagowej, miałem wrażenie, że
wszystko to zalatuje trochę galą KSW. Moje wątpliwości mogła rozwiać oprawa
muzyczna, bo nie był to na pewno utwór artystyczny „Dawaj na ring” grupy
wokalnej „Pudzian Band”, a… no właśnie…
Janusz Palikot
(konsekwentnie- bez cenzury) wchodził przez szpaler „kibiców”,
dziennikarzy i ochrony jak Andrzej Gołota za swoich najlepszych czasów: ze
spokojem, skupieniem i pewnością siebie. A co słyszymy w tle? „Odyseja
kosmiczna” Hm… Sam czułem się skrępowany - bo nie wypada się drwiąco uśmiechać
w momencie, gdy może na moich oczach rośnie znacząca siła polityczna, mająca
realny wpływ na funkcjonowanie Państwa. Wytrzymałem, przyjąłem to z należytą
powagą, choć z lekką niepewnością, czy nie zobaczę Pana Janusza w hełmie
Lorda Vadera…
Na szczęście, z czasem
wyglądało to nieco poważniej. Pan Palikot zaczął przemawiać. Przedstawił 15
postulatów, które rzeczywiście są w stanie roboczym,nie obejmują wszystkich
sfer życia, na kilometr zieją populizmem, ale coś jest! Słysząc te hasła,
mieliśmy wrażenie również, że gdzieś już je słyszeliśmy- jednomandatowe
okręgi wyborcze, koniec z subwencjonowaniem partii politycznych z budżetu
Państwa, likwidacja Senatu, redukcja liczby posłów do „300”. Czy też mrugnięcie
okiem do feministek: parytety i szeroko rozumiane równouprawnienie kobiet,
i bonus: refundowanie metody In-vitro. Wszystko brzmi naprawdę dobrze. Do tego
oddzielenie Kościoła od Państwa. Co patrząc na statystyki mówiące o tym,jak
bardzo katolickim państwem jesteśmy, mogłoby się wydawać politycznym
samobójstwem, dziś wydaje się już jednym z najlepiej sprzedających się haseł –
pod którym, mimo demagogicznej aury również się z chęcią podpiszę. Aż wreszcie
hasło, które było swoistą „wisienką”, a mianowicie 1% budżetu na kulturę-
kosztem armii-przy subtelnym wyjaśnieniu, iż mimo dużych dotychczasowych
nakładów Państwa na armię- ta nigdy nas nie obroniła… co innego kultura. Bez
krzty sarkazmu - fajne i chwytliwe.
Następnie do głosu mogła
przejść loża VIPów w składzie: Ryszard Kalisz, Magdalena Środa, Manuela
Gretkowska, Kazimierz Kutz. Pierwsze wystąpienie, owszem było dziwne i nie
tylko z powodu sztucznej ekspresji i ekscytacji Pana Kalisza, ale przez
podpisywanie się pod postulatami człowieka, który sam je od lat negował.
Kolejne wystąpienia były spokojniejsze. Sentencja Pani Gretkowskiej na temat
metaforycznej ucieczki Polaków z obecnej Polski…na Kongres, zabrzmiała dość
zgrabnie, a przytyki VIPów skierowane w stronę Pana Jarosława K. zaakcentowały,
to z czym „Nowoczesna Polska” nie chce mieć nic wspólnego, co swoją
drogą powinno zadziałać na mnie, jak „miód na serce”.
Niestety. Mój wrodzony sceptycyzm każe mi również wątpić w to, na jak
długo ten entuzjazm „ruchowi” wystarczy,jak długo ten „owoc” będzie dojrzały,
jak te wszystkie hasła będą miały wpływ na państwo. Bo nawet największy
entuzjasta tego ruchu, nie wróży mu zwycięstwa w przyszłych wyborach
parlamentarnych. Choćby dlatego, że z podobnymi sztandarami szła już swojego
czasu „Partia Kobiet” – fakt sama nazwa nie zachęcała (i nie mówię tego z
powodu jakichś szowinistycznych uprzedzeń wobec płci pięknej), partia mająca
już w samej nazwie identyfikację z jedną grupą, nie zachęca do głębszej analizy
grupy już w samej nazwie pominięte.
Tu (w ruchu "Nowoczesna
Polska"), mamy za to charyzmatycznego lidera, który często poglądy ma
rozsądne, ale specyficzny i odpychający sposób ich eksponowania może wielu
odstraszać, dlatego też Pan Palikot kojarzony jest ze „świńskim ryjem”,
„sztucznym penisem”, piciem alkoholu w miejscu publicznym i agresywnym
językiem. Zaufanie dość kruche... Pewny elektorat? Hm… z powodu
antyklerykalizmu, „skubnie” coś z lewicy i z oczywistych względów z partii
rządzącej. Ryzykowne byłoby stwierdzenie, że „kibic” PiS-u zmieni tak radykalnie
barwy. Więc już dziś, partia Jarosława Kaczyńskiego może czuć się lekkim
zwycięzcą całego tego zamieszania. Co robi więc gnuśna partia PO by osłabić
doganiającego rywala? wykorzystując szczere wyznanie Jarosława Kaczyńskiego,
iż był/jest/ „na proszkach” z premedytacją rozpoczyna ostrą walkę z
"dilerami dopalaczy”.
Wstyd Platformo! Wstyd,
Skandal i Chamstwo! (sic!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz