środa, 3 marca 2010

nasza-szkoła


Dobrze byłoby poruszyć tak ważny temat jakim jest polski system szkolnictwa. Poruszyć jego najsłabsze strony, a co najważniejsze zastanowić się co i jak należy zmienić. O ile wskazanie patologii i absurdów okazuje się stosunkowo proste –trudniej zaproponować zmiany, o czym zresztą przekonaliśmy się, gdy na straży porządku stał ambitny wicepremier. Mimo niewątpliwej nieporadności i dość kontrowersyjnych koncepcji zmian, można docenić go za wyprzedzenie o krok swoich poprzedników – bowiem wiedział, że należy wiele zmienić. Niestety wykonanie drugiego kroku (mianowicie właściwe zidentyfikowanie problemu i znalezienie odpowiedzi na pytanie co należy zmienić) okazało się zbyt trudne. Choć obok chybionego strzału- zwanego amnestią maturalną, strzał skierowany w troskę o bezpieczeństwo w szkole był trafiony. Owszem brzmiał banalnie i śmierdział populizmem ale od lat dyskusja na temat przemocy w szkole nie rozgorzała do tego stopnia. Moglibyśmy się skarżyć na złą strukturę systemu szkolnictwa, fatalny program itp. ale problem stanowi również nastawienie nas samych do całej tej „zinstytucjonalizowanej zachęty” do nauki i rozwoju zwanej "szkołą".

Wyłaniają się dwie kwestie:
-Nauczyciele (jako druga najbardziej znienawidzona grupa zawodowa w kraju) i ich stosunek do uczniów
-Uczniowie i ich stosunek do nauczycieli (jako drugiej najbardziej znienawidzonej grupy zawodowej w kraju)

Od lat maluje się obraz dwóch zwalczających się obozów, gdzie nauczyciel z (teoretycznie) skuteczniejszym arsenałem staje przeciwko licznej średnio ok. 30-osobowej (teoretycznie) gorzej uzbrojonej armii. W roku szkolnym odbywa się kilkadziesiąt 45-minutowych bitew,w których obecność jest obowiązkowa (-kto wie czy pomysł umundurowania tej liczniejszej armii nie posiadał jakiegoś podtekstu). Cała ta wojenna atmosfera jest dosyć specyficzna, bo tam nie ma raczej mowy o solidarności. W czasie 45-minutowej bitwy, nauczyciel ma komfort poczucia, iż wrogi obóz nie jest zorganizowany-posiada hierarchię ale ci, którzy czują się tam pokrzywdzeni lub niedocenieni, charakteryzują się zdradzieckimi zapędami (co jest w sposób naturalny zrozumiałe).
Armie te nie stronią również od wojen domowych. 10-15-20 minutowe "przerwy" mają bowiem na celu zakorzenienie w świadomości słabszych jednostek "kto jest kim". Jest to swoistego rodzaju przypominanie regulaminu, mającego różny charakter w zależności od poziomu uspołecznienia liderów. Różnorodność rytuałów jest szeroka, a w wielu jednostkach będących ofiarami, rośnie frustracja, niechęć do całego świata i wątpliwość we własną wartość. 

Sygnał rozchodzący się po korytarzach daje znać o zmianie zasad. Moment ten wywołuje też różne emocje. Jednych ekscytuje, innym daje poczucie ulgi, innym odbiera poczucie władzy, pozostałym jest obojętny- bo zmienia się tylko oprawca. 
               "Lekcja" - i tu również z różnymi rodzajami przeciwnika mamy do czynienia:

  • Twardy tradycjonalista - żyje wspomnieniami czasów, w których był liderem - dyktował warunki na "10-minutówkach", nadal utożsamia się z silnymi, a "45-minutówki" traktuje jako awans.
  • Zimny służbista - jako jeden z nielicznych nie widzi przed sobą trzydziestki wrogo nastawionej do wszystkiego co żywe i martwe rzeszy ale 30 podmiotów, których nie należy uczyć- a należy egzekwować 
  • Skrupulatny desperat - wchodzi do sali z dwoma zegarkami idealnie zsynchronizowanymi z czasem strefy: Europa środkowo- wschodnia (UTC +1/ UTC+2), na wypadek gdyby dzwonek główny zawiódł. Desperacko błagający o ciszę, dyscyplinę, nieśmiale proszący o współpracę
  • Wytrwały mściciel - dobrze pamięta dawne prześladowania, żyjąc nadzieją, że wszystko sobie w przyszłości zrekompensuje. decyduje się na długą naukę, studia, wytrwale pokonuje wszelkie niedogodności losu, by w końcu stanąć po tej drugiej stronie, a gdy sen się spełnia, idzie do pracy z podekscytowaniem, uznaje jedynie odpowiedzialność zbiorową. Jako jedyny z całej populacji bezsprzecznie twierdzi, iż praca to jego pasja
  • Doświadczony pesymista - pozbawiony wszelkich emocji i nadziei na zmianę, zdający sobie sprawę z tego, że ubranie, które zakłada do pracy widzi ostatni raz w całości i pełnej okazałości, pomoce naukowe przygotowywane tygodniami okażą się jednorazowe, jego fryzura zostanie zmieniona przez wrogi obóz na ich zdaniem modniejszą, a tak dobrze jak datę swojego przejścia na emeryturę pamięta o proszeniu przed lekcją sprzątaczki, by opróżniła "klasowy kosz"
  • Ambitny rewolucjonista - najczęściej młody, pełen energii, zapału i chęci, by najpierw zaciekawić a następnie nauczyć. Średnio ok 5% całej "populacji". Cechuje się skłonnością do ewoluowania w kierunku - "Doświadczony pesymista"

Do głównego zarzutu wobec polskiego szkolnictwa należy hasło, jakoby polska szkoła nie uczyła życia. Osobiście z tego typu poglądem nie do końca się zgadzam. Bo właśnie tam dowiadujemy się co to niesprawiedliwość, uczymy się,  że uczciwość nie popłaca, a kłamstwo przynosi często wiele korzyści, a jakiekolwiek oznaki wrażliwości odkryją słabości, które obrócą się w przyszłości przeciwko nam. 

Więc co jak co, ale szkoła życia uczy! 
         ...a to, że nie uczy jak żyć to już inna sprawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz