Dobrze
byłoby poruszyć tak ważny temat jakim jest polski system szkolnictwa. Poruszyć
jego najsłabsze strony, a co najważniejsze zastanowić się co i jak należy
zmienić. O ile wskazanie patologii i absurdów okazuje się stosunkowo proste
–trudniej zaproponować zmiany, o czym zresztą przekonaliśmy się, gdy na straży porządku
stał ambitny wicepremier. Mimo niewątpliwej nieporadności i dość
kontrowersyjnych koncepcji zmian, można docenić go za wyprzedzenie o krok
swoich poprzedników – bowiem wiedział, że należy wiele zmienić. Niestety
wykonanie drugiego kroku (mianowicie właściwe zidentyfikowanie problemu i
znalezienie odpowiedzi na pytanie co należy zmienić) okazało się zbyt trudne.
Choć obok chybionego strzału- zwanego amnestią maturalną, strzał skierowany w
troskę o bezpieczeństwo w szkole był trafiony. Owszem brzmiał banalnie i
śmierdział populizmem ale od lat dyskusja na temat przemocy w szkole nie
rozgorzała do tego stopnia. Moglibyśmy się skarżyć na złą strukturę systemu
szkolnictwa, fatalny program itp. ale problem stanowi również nastawienie nas
samych do całej tej „zinstytucjonalizowanej zachęty” do nauki i rozwoju zwanej
"szkołą".
Wyłaniają
się dwie kwestie:
-Nauczyciele
(jako druga najbardziej znienawidzona grupa zawodowa w kraju) i ich stosunek do
uczniów
-Uczniowie
i ich stosunek do nauczycieli (jako drugiej najbardziej znienawidzonej grupy
zawodowej w kraju)
Od lat
maluje się obraz dwóch zwalczających się obozów, gdzie nauczyciel z
(teoretycznie) skuteczniejszym arsenałem staje przeciwko licznej średnio ok.
30-osobowej (teoretycznie) gorzej uzbrojonej armii. W roku szkolnym odbywa się
kilkadziesiąt 45-minutowych bitew,w których obecność jest obowiązkowa (-kto wie
czy pomysł umundurowania tej liczniejszej armii nie posiadał jakiegoś
podtekstu). Cała ta wojenna atmosfera jest dosyć specyficzna, bo tam nie ma raczej
mowy o solidarności. W czasie 45-minutowej bitwy, nauczyciel ma komfort
poczucia, iż wrogi obóz nie jest zorganizowany-posiada hierarchię ale ci,
którzy czują się tam pokrzywdzeni lub niedocenieni, charakteryzują się
zdradzieckimi zapędami (co jest w sposób naturalny zrozumiałe).
Armie te
nie stronią również od wojen domowych. 10-15-20 minutowe "przerwy"
mają bowiem na celu zakorzenienie w świadomości słabszych jednostek "kto
jest kim". Jest to swoistego rodzaju przypominanie regulaminu, mającego
różny charakter w zależności od poziomu uspołecznienia
liderów. Różnorodność rytuałów jest szeroka, a w wielu jednostkach
będących ofiarami, rośnie frustracja, niechęć do całego świata i wątpliwość we
własną wartość.
Sygnał
rozchodzący się po korytarzach daje znać o zmianie zasad. Moment ten wywołuje
też różne emocje. Jednych ekscytuje, innym daje poczucie ulgi, innym odbiera
poczucie władzy, pozostałym jest obojętny- bo zmienia się tylko oprawca.
"Lekcja" - i tu również z różnymi rodzajami
przeciwnika mamy do czynienia:
- Twardy tradycjonalista -
żyje wspomnieniami czasów, w których był liderem - dyktował warunki na
"10-minutówkach", nadal utożsamia się z silnymi, a
"45-minutówki" traktuje jako awans.
- Zimny służbista - jako
jeden z nielicznych nie widzi przed sobą trzydziestki wrogo nastawionej do
wszystkiego co żywe i martwe rzeszy ale 30 podmiotów, których nie należy
uczyć- a należy egzekwować
- Skrupulatny desperat - wchodzi
do sali z dwoma zegarkami idealnie zsynchronizowanymi z czasem strefy:
Europa środkowo- wschodnia (UTC +1/ UTC+2), na wypadek gdyby dzwonek
główny zawiódł. Desperacko błagający o ciszę, dyscyplinę, nieśmiale
proszący o współpracę
- Wytrwały mściciel - dobrze
pamięta dawne prześladowania, żyjąc nadzieją, że wszystko sobie w
przyszłości zrekompensuje. decyduje się na długą naukę, studia, wytrwale
pokonuje wszelkie niedogodności losu, by w końcu stanąć po tej drugiej
stronie, a gdy sen się spełnia, idzie do pracy z podekscytowaniem, uznaje
jedynie odpowiedzialność zbiorową. Jako jedyny z całej populacji bezsprzecznie
twierdzi, iż praca to jego pasja
- Doświadczony pesymista
- pozbawiony wszelkich emocji i nadziei na zmianę, zdający sobie
sprawę z tego, że ubranie, które zakłada do pracy widzi ostatni raz w
całości i pełnej okazałości, pomoce naukowe przygotowywane tygodniami
okażą się jednorazowe, jego fryzura zostanie zmieniona przez wrogi obóz na
ich zdaniem modniejszą, a tak dobrze jak datę swojego przejścia na
emeryturę pamięta o proszeniu przed lekcją sprzątaczki, by opróżniła
"klasowy kosz"
- Ambitny rewolucjonista
- najczęściej młody, pełen energii, zapału i chęci, by najpierw
zaciekawić a następnie nauczyć. Średnio ok 5% całej "populacji".
Cechuje się skłonnością do ewoluowania w kierunku - "Doświadczony
pesymista"
Do
głównego zarzutu wobec polskiego szkolnictwa należy hasło, jakoby polska szkoła
nie uczyła życia. Osobiście z tego typu poglądem nie do końca się zgadzam. Bo
właśnie tam dowiadujemy się co to niesprawiedliwość, uczymy się, że
uczciwość nie popłaca, a kłamstwo przynosi często wiele korzyści, a
jakiekolwiek oznaki wrażliwości odkryją słabości, które obrócą się w
przyszłości przeciwko nam.
Więc co
jak co, ale szkoła życia uczy!
...a
to, że nie uczy jak żyć to już inna sprawa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz