Rysunek Andrzeja Mleczki
Ok, będzie to może wpis
pełen banałów, a zarazem stanie się kolejną naiwną próbą podjęcia tematu
oklepanego przez wielu krytyków filmowych, muzycznych i tych
krytykujących...wszystko. Nie można jednak nie zauważyć tego, że mamy dziś do
czynienia z pewnego rodzaju przedefiniowaniem słowa "kultura".Kochamy
to słowo, tak jak zresztą słowa "Polska", "Bóg",
"Ojczyzna" i równie łatwo nam przychodzi ich deprecjonowanie. Owszem,
w wypadku "kultury" mamy jeszcze magiczny dodatek w postaci
przymiotnika "masowa" i już nikt nie powinien się obrażać. Każdy
powinien spodziewać się innej ligi. Tak czy siak "kulturą" to nadal
pozostaje. W dodatku pełną gwiazd. Nie zamierzam śmiać się z programów, które
leciały w najlepszym czasie antenowym i polegały na podziwianiu trzecioplanowego
bohatera kultowego serialu "M jak Miłość" jak wygląda w łyżwach,
słuchaniu czegoś co sama "gwiazda" nazywała "śpiewem",
wyczynów cyrkowych "gwiazd" sceny muzycznej. Nie zamierzam, bo od
momentu pojawienia się tego typu programów, śmiał się z nich cały naród, co
dziwne- ten sam naród siadał wieczorem przed telewizorem i z wypiekami na
twarzy śledził postępy wokalne, taneczne i cyrkowe "gwiazd". Trochę
jak ze słuchaniem pewnego "gatunku muzycznego"?
Nie sposób o tego typu
programach nie wspomnieć, bo były/są sporym kawałkiem naszej kultury
masowej. O ile trudno wytłumaczyć się ze słabości oglądania
"Jak oni śpiewają?", o tyle programy Reality Show typu "Big
Brother" można było zgrabnie nazwać eksperymentem psychologicznym,
co dawało niejako moralna przepustkę "wyższym sferom",
doktorom psychologii, profesorom socjologii na oglądanie "Wielkiego
Brata".
- I Pan to ogląda? Pan? Z pańskim wykształceniem, z Pana statusem społecznym?
- Yyy, tak, bo...z naukowego punktu widzenia stajemy się naocznymi świadkami jednego z najciekawszych badań dzisiejszej socjologii! "Ja się przy tym nie bawię! ja pracuję!". Emocje związane z nominacjami i wspieranie smsowe swojego faworyta też można było jakoś wytłumaczyć...
- I Pan to ogląda? Pan? Z pańskim wykształceniem, z Pana statusem społecznym?
- Yyy, tak, bo...z naukowego punktu widzenia stajemy się naocznymi świadkami jednego z najciekawszych badań dzisiejszej socjologii! "Ja się przy tym nie bawię! ja pracuję!". Emocje związane z nominacjami i wspieranie smsowe swojego faworyta też można było jakoś wytłumaczyć...
Dziś" Wielki
Brat" poszedł nieco w odstawkę, mamy XXI wiek! żeby zabłysnąć trzeba mieć
talent! Damon Albarn (lider Blur i Gorillaz) porównał brytyjskie programy
poszukujące młodych talentów, jak "Idol" czy "Mam Talent!"
do "świniobicia". Moja mieszczańska mentalność nie do końca pozwoliła
mi zrozumieć tę metaforę. Na szczęście Pan Damon był uprzejmy rozwinąć swą
myśl. Mianowicie wyraził niezadowolenie, że przez wyżej wymienione programy
zamienia się artystów, ludzi z charakterem i osobowością na bezsensowny
produkt. Jeśli rzeczywiście na tym polega świniobicie...to ja w ramach protestu
przestaję spożywać wieprzowinę, jednocześnie podpisuje się pod słowami Pana
Damona.
Rzeczywiście idea
programów jest szlachetna. Przy okazji sam się przyznaję do ich oglądania. Nie
ważne, że stacje kierują się po prostu zyskami. Jedno jest niezaprzeczalne, za
ich pomocą,l udzie anonimowi dzięki swojej pracy, talentowi i odwadze,
przestają być anonimowi. Z czasem trwania programu niestety muszą często
oddawać coś w zamian. Coś co dla prawdziwego artysty jest najważniejsze.
Przestają być jacyś, a zaczynają być medialni, muszą spełniać pewne normy i
uelastycznić się, by pasować do "gwiazd". I tak to ta nasza
"kultura masowa" zatacza koło. Media promują tych, na których jest
zapotrzebowanie i coraz bardziej oddalamy się od prawdziwej muzyki, prawdziwego
filmu, prawdziwej kultury. Disco polo ma się dobrze, seriale biją rekordy
oglądalności, wszystko co wydawałoby się kwintesencją kiczu i
prostoty staje się naszą świątynią. Przodujące stacje radiowe i
telewizyjne nie mogą być przez nas krytykowane, bo one są jedynie lustrem
naszego gustu. Polska kinematografia specjalizuje się w produkcji "komedii
romantycznych", które zwłaszcza 14 lutego zapełniają sale kinowe do granic
możliwości. Gosia Andrzejewicz, Kombi, Ivan i Delfin sprzedają tysiące płyt.
Zespoły Akcent, Boys i Toples robią furorę na imprezach masowych. W
księgarniach łatwiej dostać biografię Justina Biebera niż "Pamięć i
Tożsamość" Jana Pawła II - którego o dziwo niemal każdy Polak bez
zastanowienia wymienia wśród największych autorytetów- (ten wątek można byłoby
rozwinąć, ale już może innym razem...)
Ukryty wmieście krzyk:
"NIE IDŹCIE TĄ DROGA..." (nawiązując do pamiętnych słów) na nic się
już zda. Karuzela rozkręciła się tak szybko, że nawet ci bardziej wpływowi ode
mnie popadli w otchłań rezygnacji...Więc niestety w poszukiwaniu tej prawdziwej
"sztuki" jesteśmy zostawieni sami sobie. Na szczęście jest
jeszcze medium, w którym jest miejsce na...dosłownie wszystko...
"Oni, mówię na nich opakowani w folię
Oni, ich życie, wszystko wokół nich jest pozorne
Oni, nawet miłość zapakują w torbę Głupcy co pokochali nie treść, ale formę"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz