czwartek, 25 listopada 2010

...a ktoś tylko szepnie "wygrałem"

(Rysunek Gwidona Miklaszewskiego)
Wybory samorządowe, które  często nazywane są najważniejszymi z punktu widzenia "prostego obywatela" (choć nigdy nie przepadałem za tym określeniem) paradoksalnie nie cieszą się zwykle przesadną popularnością. Frekwencja nie przekracza raczej 50%, emocje inne, mniej "pijaru", mało twarzy z pierwszych stron gazet (najwyżej  tych lokalnych), a głosować trzeba. W wielu zakątkach Polski mamy jeszcze przed sobą drugą turę, więc możemy być spokojni, że nasze miasta i wsie pozostaną jeszcze poozdabiane plakatami i bilbordami, ale na klatkach schodowych nie będziemy się już ślizgać na tysiącach rozrzuconych ulotek, bo kandydatów już będzie tylko dwóch.

PKW ujawniła już oficjalne wyniki i co? Wygrali wszyscy! Fakt, nikt nie mówi o tym, że wygrały same samorządy lokalne, bo one zazwyczaj przegrywają, ale zwycięzców partyjnych mamy wielu. Platforma Obywatelska, która w sondażach nie dawała żadnych szans swoim konkurentom, odnosi w wyborach gorszy wynik, ale co mówią członkowie PO? "Wygraliśmy!" Pewnie, nie da się ukryć, że są to kolejne wybory, w których Partia Donalda Tuska zdobywa większość. Ale czy na prawdę nie czuć tam goryczy porażki, że jednak rzeczywistość stała się okrutniejsza niż ta sondażowa?
PiS! O tak, tam entuzjazm pokazywany jest jak na zawołanie. Porażką partii, (która notabene jest największą partią opozycyjną z wielkimi aspiracjami na zwycięstwo)  jest już na wstępie niewystawienie swojego kandydata  na najbardziej prestiżowe stanowisko samorządowe - prezydenta Warszawy. Popiera więc Pana Bieleckiego, który specjalnie się z tym nie afiszuje. Po ogłoszeniu wyborów nie wspomina o Jarosławie Kaczyńskim, nie dziękuje za żadne wsparcie. Szczerze mówiąc ja "podziękowałbym" tej partii za wsparcie ale raczej w swoistej sarkastycznej formie, bo trudno mówić o tym, że dziś PiS jest lokomotywą, która"ciągnie" swoich kandydatów, a zwłaszcza  w "platformowej" Warszawie. Tak czy owak PiS z dumą w głosie ogłasza zwycięstwo w wyborach. "Wygraliśmy te wybory, ale gdyby nie niekorzystne zdarzenia jakie miały miejsce w ostatnich dniach, to byśmy je wygrali". Logiki w tym żadnej, ale czasownik "wygrać" pada DWA RAZY! trzeba wmówić społeczeństwu kto jest zwycięzcą. Hm... a mówi się o Platformie, że mają Goebbelsowskie zapędy. PO w sferze propagandy nie zostanie tak szybko doścignięta, ale PiS dwoi się i troi by dorównać, na razie w marnym stylu. Kolejny zwycięzca? - SLD . Pan Olejniczak w Warszawie po ogłoszeniu miał minę nietęgą, ale po otrząśnięciu się, usłyszeliśmy starą śpiewkę: "lewica się odradza! Jeszcze Wam pokażemy..." Życzę jak najlepiej ale tempo tego odrodzenia nie pozwoli na to bym ja (i kilka pokoleń młodszych ode mnie), ujrzał w końcu słupki, gdzie Lewica przewodzi.
Ostatnia partia która może pochwalić się swoim przedstawicielstwem w parlamencie, a walczyła dzielnie w samorządach- PSL. I co? Zwyciężyli! Ale tu nie mam zamiaru obalać tego mitu. Rzeczywiście "ludowcy" po raz kolejny udowodnili, że mimo trudnych wyborów jakie są dla nich wybory parlamentarne (pot na czole przy każdym wieczorze wyborczym, czy uda się jakoś wejść do Sejmu) w samorządach potrafią być nawet "trzecią siłą".

A sama kampania...znów była kolorowa, Pani Sara May robiła furorę na bilbordach, które zresztą były permanentnie zdejmowane przez..."smakoszy". Kandydatami byli również sportowcy, "gwiazdy", wiele młodych wilczków, które ze sztandarami zmiany pokoleniowej miały trudne zadanie zbudowania zaufania w przeciągu kilkunastu dni. Teraz II tura i później znów wielki smutek, żal i osieroceni obywatele, którzy z niecierpliwością będą czekać na kolejne wybory, w których znowu ktoś sobie o nich przypomni, ktoś się uśmiechnie, da jabłko, kolorową ulotkę, obieca lepszą pracę, może nawet jakiś cud. Powie, że będzie lepiej, a wszyscy znów będziemy mieć prawo do NADZIEI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz