Za każdym
razem podejmując temat katastrofy smoleńskiej, obiecuję sobie: „to ostatni
raz”, „nie poddam się tej próbie zrobienia z 10 kwietnia tematu numer 1”.
Kolejny raz biorę głęboki wdech, liczę do dziesięciu, w myślach powtarzam sobie
„tym razem nie dam się sprowokować” i bach! przegrywam zakład z samym sobą.
Wytrzymałbym, obiecuję –
wytrzymałbym, gdyby granica absurdu w tym temacie nie była nagminnie
przekraczana. Udałoby mi się, gdyby główna partia opozycyjna nie robiła z
powyższego tematu swojej karty przetargowej i nie dostrzegała w nim szansy na
przejęcie władzy. Zacisnąłbym zęby, gdyby nie zatrważające statystyki mówiące o
tym, że ok. 1/3 społeczeństwa wierzy w teorię zamachu.
Wznowienie gorącej
dyskusji w debacie publicznej zawdzięczamy niedawnemu „artykułowi” w
„Rzeczpospolitej” i rzekomym trotylu wykrytym na siedzeniach wraku Tu-154M.
Reakcja wyznawców teorii zamachu była momentalna: „A nie mówiliśmy! Bomba!
Ruscy z Tuskiem podłożyli bombę!”, Prezes PiS wraz ze najznamienitszym polskim
ekspertem od katastrof lotniczych Antonim Macierewiczem zwołał posiedzenie
komisji, która od początku przekonuje społeczeństwo, że mieliśmy do czynienia
ze sztuczną mgłą, bombą i morderstwem 96 osób z Prezydentem RP na czele.
Następnie konferencja prasowa Pana Jarosława Kaczyńskiego i coraz mocniejsze
słowa, oskarżenia… wszystko to na podstawie domniemań prasowych. Jak smutnie
jawi się więc partia, która jedyną szansę na rządzenie upatruje w opieraniu się
na mało wiarygodnych artykułach prasowych. Przerażające jest to, że Kandydat na
Premiera (i nie mówię tu oczywiście o prof. Glińskim) staje się tak niepoważny,
niezrównoważony i niepoczytalny.
Biorąc notkę
„Rzeczpospolitej” za pewnik, a tak to potraktowała główna partia opozycyjna
powinno się działać szybko, a mianowicie powiadomić natychmiast siły NATO o
zabójstwie Prezydenta jednego z sojuszników organizacji. Czyżby PiS taki krok
uważał już za daleko idący? To jak jest? Szczerze wierzą w zamach i mają
na to dowody, czy jest to jedynie bazowanie na ludzkiej naiwności i
przekonaniu, że im dłużej niewyjaśniony temat smoleński wisi w powietrzu, tym
dłużej można posługiwać się dezinformacją i pielęgnować mit zamachu?
Problem zwolenników teorii
„zabójstwa smoleńskiego” jest następujący. Wcześniej wmawiano im sztuczną mgłę
– gdy okazało się, że po wielu dowodach i ekspertyzach owa hipoteza zaczynała
być absurdalna, zaczęto upierać się, że była to po prostu bomba. Tu nasuwa się
oczywiste w tym momencie pytanie: „ok skoro bomba, to ktoś ją musiał podłożyć”
i tu jest problem, słyszmy odpowiedź: „a tego nie wiem, ale to zamach był!
Zabili naszego Prezydenta!” . Otóż na spokojnie zastanówmy się, kto w takim
razie mógł rzekomą bombę podłożyć? Może Rosjanie w momencie, gdy nasz Tupolew
był przez nich serwisowany? Ok. dostajemy Tupolewa z bombą i? Nasze służby
zauważają bombę (bo fakt, że została ona przeoczona jest tak samo absurdalny
jak to, że Tusk podał ową bombę w wielkim zielonym prezentowym pudełku z wielką
czerwoną kokardą Posłowi Karpiniukowi z podpisem „W środku nie ma bomby, to
prezent dla Putina, możecie mi wierzyć!”) i co robią w takiej sytuacji?
Wzruszają ramionami i zgodnie stwierdzają: „oj dobra, bez napinki, może
nic nie wybuchnie, niech lecą z bombą” i owa bomba 7 kwietnia z Premierem nie
wybucha, 10 już tak. Skoro to wydaje się, delikatnie rzecz ujmując, mało
wiarygodne, to w takim razie, jak ta bomba się tam znalazła? Ktoś z pasażerów
zabawił się w islamskiego terrorystę i jakimś cudem udało mu się przedrzeć na
pokład z kamizelką nafaszerowaną ładunkami, po czym nad lasem smoleńskim
krzyknął „Allahu Akbar” i…
Wszystkie możliwości
pojawienia się rzekomej bomby na pokładzie brzmią groteskowo. Nie dziwię się
więc wyznawcom teorii zamachu, że poza krzykiem „zamach”, „bomba” nie
przeprowadzają żadnego procesu myślowego mającego na celu wyodrębnić choć
jedną, w miarę wiarygodną hipotezę i ewentualną odpowiedź – jak ta bomba na
pokładzie Tu-154M w ogóle się znalazła?
Może łatwiej byłoby im w
takim razie odpowiedzieć na pytanie, komu ten zamach w ogóle był na rękę? Czy
zwolennicy teorii zamachu naprawdę wierzą w to, że ktokolwiek mógłby ryzykować
tak wiele, robiąc zamach na taką skalę tylko po to… no właśnie po co? Przecież
Lech Kaczyński, ani tym bardziej inni pasażerowie Tu-154M nie mieli dużego
wpływu na globalną politykę, na rosyjską również. Nie trzeba być absolwentem
studiów nauk politycznych, by wiedzieć, że Polska jest dosyć małym pionkiem na
całej planszy. Nie jesteśmy mocarstwem, które trzeba wyeliminować, bo zaczynamy
przejmować władzę nad wszystkim co się rusza.
Interesujące jest również
domaganie się przez PiS powołania międzynarodowej komisji, która wyjaśniłaby
„nasz katastrofę”. Hm partia, która ma zawsze buzię pełną frazesów, najwięcej
mówi o suwerenności, o decydowaniu samemu we własnej sprawie, partia, która od
lat buduje (wraz z niektórymi mediami) nieufność wobec partnerów UE, chce
powierzyć tę sprawę (tak kluczową) w obce ręce? Niekonsekwentne? No trochę tak,
zwłaszcza, że w międzynarodowej komisji powinni zasiadać m.in. rosyjscy
„delegaci” – nie tylko ze względu na to, że na terenie Rosji doszło do samej
katastrofy, ale również z prostego powodu, że to właśnie Rosjanie na Tupolewach
znają się najlepiej. Wszystko to jest jakieś nielogiczne, niepoukładane… ale
cóż... najważniejsze, by MIT ZAMACHU wisiał w powietrzu jak najdłużej, a upiór
straszył...
Szkoda, że wszystko to
odbywa się kosztem naszego wizerunku na Świecie. Jak mamy być bowiem poważnie
traktowani, jak mamy być postrzegani jako silne, suwerenne Państwo, które radzi
sobie ze swoimi wewnętrznymi problemami, skoro ciągle oczekujemy od kogoś
pomocy? Jak inni mają mieć do nas choć krztę szacunku, skoro
Euro-parlamentarzyści z PiS robią największą antyreklamę naszego Państwa
nazywając Je niepraworządnym, niedemokratycznym i słabym.
Patrząc na sprawę z
drugiej strony - nie da się ukryć, że chcemy wierzyć w ten domniemany zamach,
chcemy być Chrystusem Narodów, Państwem postrzeganym jak, to ciągle
szargane, wyniszczane i tłamszone. Państwem, które nie ma sobie nic do
zarzucenia, a które wmawia innym, że podróże jednym samolotem ludzi najwyższych
rangą w Państwie, to coś normalnego… tylko kurczę wróg się ciągle czai, ktoś
ciągle kłody pod nogi rzuca, jak nie mgły, to bomby, strzały i harpuny.
Chcemy wierzyć w to, że
jesteśmy tak samo profesjonalni jako Państwo, jak USA, Niemcy, Francja, Wielka
Brytania… tylko pecha mamy. Wreszcie pewne środowisko polityczne wierzy w
zamach, ewentualnie samo nie wierzy, a chce wmówić, bo to już nie Polska, nie
my jako Naród… ale Ś.P. Lech Kaczyński stałby się dzisiejszym, swojego rodzaju
(polskim) Jezusem Chrystusem. Jak tu nie budować politycznego kapitału?!
OdpowiedzUsuńMialam nie komentowac, bo juz rece opadaja od wiecznej powtorki z kiepskiej "rozrywki". Jednak po tym, co sie dzisiaj odbylo w stolicy, nie sposob czegos nie napisac. To co sie dzisiaj dzialo jest kolejnym potwierdzeniem faktu, iz Polacy nie potrafia miedzy soba znalesc wspolnego dialogu. Zjawisko im strikte obce. Nie stac ich nauke, a na wyciaganiu nauk z tego, co juz raz sie wydarzylo rok temu - wogole. Az strach pomyslec, co bedzie sie dzialo za rok. Czyzby gierka sfrustowanego gnoma, otoczonego hordami miernych, ale ciagle biernych i wiernych jednakze chyba nierozgarnietych pomagierow, zaczela rodzic owoce? Boli, ze polityczni paranoicy bez obaw o konsekwencje, pluja wszystkim prosto w twarz, bo cos wiedza, ale nie powiedza i wiecznie chca "Odzyskac Polske!" A moze by tak sie sprezyc i zaczac odzyskiwac rozum?
W aspekcie powyzszego, nie powinno juz nikogo dziwic, ze w 1795 roku Polska nagle przestala istniec.
Pozdrawiam
Patrząc z perspektywy stacji TVN, w tym roku było spokojniej - nie spalono chyba żadnego wozu transmisyjnego tej "lewacko-masońsko-propaganowej stacji". Tak na poważnie - 11 listopada, który powinien krzepić mój patriotyzm, sprawia, że wstydzę się Polski.
OdpowiedzUsuńRównież pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz na moim blogu. Miło poczytać wypowiedź bratniej duszy. Bratniej bo wyrażającej zbliżone moim przekonaniom racje.Tak, absolutnie wyrażam poparcie Panskiej wypowiedzi.Niestety, przynajmniej tak mi sie wydaje , jest nas nieco mniej niżeli by sie wydawało.Zbyt dużo Polaków zatruto jadem posmoleńskim, a ostatnio też nieuzasadnioną, wściekłą krytyką "Pokłosia". Pozdrawiam serdecznie Pana i przy okazji komentatorkę Jolantę. Zapraszam do dalszych poczytanek.Torunczyk.
OdpowiedzUsuń