piątek, 4 stycznia 2013

"W tym domu pożar już raczej nie wypali"?

Rysunek Andrzeja Mleczki

Czym jest dziś kontrowersja? Gdzie wyznaczyliśmy sobie swoiste słupy graniczne, których przekroczenie zapewni zszokowanie publiki na tyle, by móc stwierdzić: „kurczę, ja to dopiero jestem kontrowersyjny!”. A może tych słupów już po prostu nie ma?

Kiedyś było łatwiej (że pozwolę sobie na malkontencką retorykę podstarzałego sympatyka systemu komunistycznego). Nie dlatego, że komuna była, że cenzura i wszystko co było robione wbrew woli władzy było kontrowersyjne  Dlatego raczej, że mentalność była inna, potrzeby, a już na pewno nasz ogólnospołeczny apetyt na sensację.

Od wieków kontrowersja była wykorzystywana przez artystów. Świat sztuki i muzyki od lat czerpał korzyści z faktu, że wzbudzanie sensacji poprzez własną twórczość nie tylko nakreśla nowe kanony, ale powoduje, że „się dużo o ich twórcach mówi” – im większa kontrowersja, tym większy rozgłos. Na wykorzystywanie emocji w innych branżach trzeba było poczekać… do czasu znalezienia dobrego „przekaźnika”. 

W ubiegłym stuleciu przeżywaliśmy „wielkie bum” rozwoju mediów, które stały się głównym nośnikiem informacji. Okazały się one jednocześnie naszym „oswajatorem” z ludźmi dziwnymi, zdarzeniami anormalnymi i ze wszystkim tym, co mogło szokować. Przed rozkwitem mediów masowych sensacją we wsi był fakt, że Zenek spod sklepu wypił litr wódki, po czym poszedł swoją świeżo naostrzoną siekierką rąbać drzewo. Cała wieś mogła ochrzcić go „kontrowersyjnym Zenkiem”, co by go zwykłym idiotą nie nazywać. Gdy prasa, radio, TV stały się naszym głównym informatorem o stanie naszego ogólnego jestestwa, naszych zwyczajów, odchyleń i patologii, dowiedzieliśmy się, że nasi sąsiedzi wcale kontrowersyjni nie są… tylko to jacyś spokojni, nudni ludzie są… którzy od czasu do czasu robią coś… najwyżej nietypowego. Zaczęliśmy częściej słyszeć o wymyślnych morderstwach, przypadkach kanibalizmu, pedofilii, nekrofilii, które jeszcze na początku mroziły krew w żyłach, po czym dzięki ulepszeniu radia poprzez wizję oglądaliśmy w TV filmy, w których liczba „trupów” sięgała już setek, a nawet tysięcy. Sceny intymne w filmowych projekcjach, choć na początku ograniczyły się do namiętnych pocałunków „najodważniejszych aktorów w branży”, później zaczęły nabierać coraz bardziej erotycznego wydźwięku, by skończyć na przekazie czysto pornograficznym. Programy telewizyjne przestały być już szablonowe, a pozwalały sobie na coraz więcej spontaniczności, co wiązało się z zaskoczeniem, szokiem i szczyptą kontrowersji. Granice z roku na rok były przekraczane. Coraz mniej mieliśmy tematów tabu. Coraz więcej otwartości, swobody i szeroko rozumianego liberalizmu światopoglądowego.

Nie chciałbym rozwlekać się nad dokładną analizą czasów minionych, malować wymownych planów, które niczym mapy historyczne będą przedstawiać sukcesywne przesuwanie granic, ponieważ jakbym fachowo i profesjonalnie tego nie zrobił… i tak okazałoby się to zbyt powierzchowne. Dlatego zamiast skupiać się na samej ewolucji zjawiska „kontrowersji”, łatwiej spojrzeć w nasze wielkie lustro i zadać sobie pytanie: „a jak to wygląda wszystko teraz?”.     

„Samozwańczych dadaistów” mamy wszędzie. Już nie tylko w sztuce, muzyce, ale i filmie, literaturze, dziennikarstwie, sporcie, biznesie, reklamie... a nawet w Sejmie. Na zrywaniu z tradycją i kanonem można po prostu dobrze zarobić. Wszystko co inne, a najlepiej kontrowersyjne ma szanse wybić się i wystąpić przed szereg. Problem w tym, że z tym wychodzeniem przed szereg już jakoś trudniej. Gdzie byśmy swej nogi nie postawili, okaże się, że tam już jakiś ślad widnieje…

W sztuce, wydawałoby się, mieliśmy do czynienia ze wszystkim, co mogłoby szokować.  Do momentu, gdy Świat nie poznał doktora Von Hagensa, który poprzez plastynację wykorzystywał ciała zwierząt oraz ludzi do swoich wystaw. Dużo mówiło się o wątpliwym pochodzeniu owych ciał, o kierunku w jaką sztuka podąża, ale jak się później okazało, Pan Von Hagens nie jest jedynym „artystą” balansującym na granicy dobrego smaku w sztuce.

W muzyce mieliśmy Madonnę i Marilyna Mansona i wydawało nam się to wówczas delikatnie rzecz ujmując… oryginalne. Dziś ich „pomysły” są powielane i „ostrzone” przez młode zespoły, grupy black – metolowe drą Biblię, zjadają ją popijając wszystko koźlęcą krwią z kielicha, na którym widnieje estetycznie wyryty pentagram. W muzyka pop od samej muzyki ważniejszy jest przekaz erotyczny, który lawiruje na granicy sektora porno. A sam image niektórych „artystek” można pomylić z wyżej wymienioną branżą.  W filmie trudno o doszukanie się jakiejkolwiek granicy. Produkcje typu „Ludzka stonoga”, „Serbski Film” mające swoje premiery dosyć niedawno, tak wysoko zawiesiły poprzeczkę tym, którzy aspirują o miano „kontrowersyjnego scenarzysty/ reżysera”, że trudno wyobrazić sobie już jakiś „efektowny skok". Pomysł zjednoczenia kilku osób w jeden układ pokarmowy mógł wywołać pewien niesmak… ale nie wszystkim wydało się to „kontrowersyjne”. Grupa bohaterów „Jackass” bowiem od lat przyzwyczaja do tego, że można być zdolnym do wszystkiego.

Sport przestał być jedynie wyścigiem o jak najlepsze osiągnięcia. Stał się jednocześnie walką o zrobienie ze swojego nazwiska pewnego rodzaju marki. Marki głośnej, krzykliwej, która będzie kojarzyć się nie tylko z wynikami sportowymi, ale również ze sposobem bycia – nieszablonowym. Pan Balotelli może nie jest największą gwiazdą ligi angielskiej, ale na pewno najjaskrawszą. Częściej niż o jego bramkach czy asystach słyszymy o fajerwerkach puszczanych przez niego we własnej łazience, nielegalnym wtargnięciu do kobiecego więzienia itp. Najwięksi sportowcy stali się celebrytami, walczą o ten sam kawałek chleba (czyt. wartość na rynku reklamy) co aktorzy czy piosenkarze. Sama reklama też musi być zatem bardziej nachalna, bardziej szokująca, by można było ją w ogóle dostrzec. Czy tam słowo „kontrowersja” już nie istnieje? Pewnie istnieje, ale o wywołaniu „szoku” jest już nieporównywalnie trudniej, niż było to możliwe kilka lat temu.

Politycy? Nigdy marketing w polityce nie był tak ważny, jak teraz. To niesie za sobą chęć bycia najgłośniejszym, najpopularniejszym, by przebić się do najważniejszych programów informacyjnych w kraju. Na tej płaszczyźnie również wiele już zrobiono, głównie dzięki Ś.P. Andrzejowi Lepperowi, Panu Januszowi Palikotowi czy Januszowi Korwinowi Mikke. Można zrobić więcej?

Skoro tak rozciągnęliśmy granice i to na wszelkich możliwych powierzchniach, doprowadzamy do zjałowienia rozrywki, ale również swoich emocji. Wszystko okazuje nam się już bowiem poznane, pospolite, dawno przerabiane. Semantyka wyrażeń „dziwne”, „kontrowersyjne” nie będzie mogła być podparta praktycznymi przykładami, a ci którzy z kontrowersji do tej pory żyli będą musieli się przebranżowić. 


A może jeszcze wiele przed nami?



1 komentarz:

  1. Dziękuję za opinię.Miłą zresztą, ale przy okazji muszę przyznać i to niekoniecznie z samej wdzięczności, że opinia blogera z tak duzym potencjałem inteligencji cieszy podwójnie.Bardzo serdecznie pozdrawiam.Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń