Źródło: Angora
- Stefciu otwieraj tego
szampana
- Co? Co ja mam ci
otworzyć? Od rana wódkę pijemy to nagle "dwudziestą czwartą" będziemy
rozcieńczać?!
5! 4! 3! 2! 1! Hurra!
2011! Wybucha wielka radość, okrzyk wielkiego entuzjazmu z jakim mamy do
czynienia ostatnio rzadko, bo Adam Małysz nie wygrywa już każdego konkursu jak
kiedyś, reprezentacja piłki nożnej nie wygrywa wcale, a Robert Kubica nawet
jeśli pojedzie dobrze, to...jesteśmy tak zmęczeni śledzeniem kilkudziesięciu
okrążeń w jego wykonaniu, że po prostu na radość nie mamy sił. Z polityki
raczej się nie cieszymy, ze stanu gospodarki również. Jednak ten dzień potrafi
wykrzesać energię z każdego. Ta jedna chwila łączy wszystkich w wielkiej
radości i przypływie nadziei.
Nagle do starszej kobiety
z charakterystycznym okryciem na głowie (będącym jej swoistym identyfikatorem)
podchodzi młodzieniec z nadrukiem JP: "Wszystkiego Dobrego!". Pani,
choć zaskoczona, odpowiada szczere "Wzajemnie"- nie przez zaciśnięte
zęby, ale ze szczerym wzruszeniem w głosie. Do młodego policjanta podchodzi zadeklarowany
anarchista z zapytaniem czy napije się z nim szampana, czarnoskóry ściska dłoń
skinheadowi, działacz prawicowej młodzieżówki poklepuje po plecach
homoseksualistę i wszystko trwa jeszcze chwilę...
Przeszło mi przez myśl, by
podejść do kilku osób i szepnąć: "Nie chciałbym przeszkadzać w tym
grupowym uniesieniu, ale nie zapomnieliście kim na prawdę jesteście? JESTEŚCIE
POLAKAMI, a to zobowiązuje", "Zaraz, zaraz, czego mu życzysz? Chcesz,
żeby miał lepiej od ciebie?" "Że jak niby będzie? lepiej? Spójrz na
to z polskiej perspektywy...nie bądź naiwny". Ale nie. Zostałem. Może to,
co obserwowałem, zawiewało sztucznością i nieszczerym spektaklem, a może miało
choć cząstkę autentyczności?
Następny dzień jakiś
ponury. Ulice puste, chodniki pełne rozbitych butelek i jakaś mroczna
cisza...To jak? Już koniec? Już się Polacy wyszaleli? W autobusie,
"zmęczeni" nastolatkowie z wymalowaną irytacją na twarzach spoglądają
na szukające wolnych miejsc emerytki, które też nie szczędzą sobie okazji na kilka
inwektywów skierowanych w stronę młodych. Kierowca po cichu przeklina swoją
pracę i konieczność "robienia" nawet w Święto. Jakaś
chlapa, jakiś deszcz. -"Słyszała Pani, teraz to się podwyżki dopiero
zaczną. VAT podnoszą". -"Niech mi Pani lepiej nie mówi...".
"Te drogi to coraz gorsze, a pieniądze to biorą!"- zawarczał znów
kierowca, bo już narzekań kobiet z tyłu nie mógł dalej słuchać...
Powoli dni powszednieją,
robią się szare, a o nadziejach nikt nie pamięta. Bo, może one są jak ten Św.
Mikołaj. Wiadomo jak jest, ale może fajnie czasami gdzieś uciec...w Świat
marzeń...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz