czwartek, 6 stycznia 2011

Jest tak brudno i brzydko, że pękają oczy, oczy, oczy ..."

Źródło: Angora

- Stefciu otwieraj tego szampana
- Co? Co ja mam ci otworzyć? Od rana wódkę pijemy to nagle "dwudziestą czwartą" będziemy rozcieńczać?!
5! 4! 3! 2! 1! Hurra! 2011! Wybucha wielka radość, okrzyk wielkiego entuzjazmu z jakim mamy do czynienia ostatnio rzadko, bo Adam Małysz nie wygrywa już każdego konkursu jak kiedyś, reprezentacja piłki nożnej nie wygrywa wcale, a Robert Kubica nawet jeśli pojedzie dobrze, to...jesteśmy tak zmęczeni śledzeniem kilkudziesięciu okrążeń w jego wykonaniu, że po prostu na radość nie mamy sił. Z polityki raczej się nie cieszymy, ze stanu gospodarki również. Jednak ten dzień potrafi wykrzesać energię z każdego. Ta jedna chwila łączy wszystkich w wielkiej radości i przypływie nadziei.

Nagle do starszej kobiety z charakterystycznym okryciem na głowie (będącym jej swoistym identyfikatorem) podchodzi młodzieniec z nadrukiem JP: "Wszystkiego Dobrego!". Pani, choć zaskoczona, odpowiada szczere "Wzajemnie"- nie przez zaciśnięte zęby, ale ze szczerym wzruszeniem w głosie. Do młodego policjanta podchodzi zadeklarowany anarchista z zapytaniem czy napije się z nim szampana, czarnoskóry ściska dłoń skinheadowi, działacz prawicowej młodzieżówki poklepuje po plecach homoseksualistę i wszystko trwa jeszcze chwilę...

Przeszło mi przez myśl, by podejść do kilku osób i szepnąć: "Nie chciałbym przeszkadzać w tym grupowym uniesieniu, ale nie zapomnieliście kim na prawdę jesteście? JESTEŚCIE POLAKAMI, a to zobowiązuje", "Zaraz, zaraz, czego mu życzysz? Chcesz, żeby miał lepiej od ciebie?" "Że jak niby będzie? lepiej? Spójrz na to z polskiej perspektywy...nie bądź naiwny". Ale nie. Zostałem. Może to, co obserwowałem, zawiewało sztucznością i nieszczerym spektaklem, a może miało choć cząstkę autentyczności?

Następny dzień jakiś ponury. Ulice puste, chodniki pełne rozbitych butelek i jakaś mroczna cisza...To jak? Już koniec? Już się Polacy wyszaleli? W autobusie, "zmęczeni" nastolatkowie z wymalowaną irytacją na twarzach spoglądają na szukające wolnych miejsc emerytki, które też nie szczędzą sobie okazji na kilka inwektywów skierowanych w stronę młodych. Kierowca po cichu przeklina swoją pracę  i konieczność "robienia" nawet w Święto. Jakaś chlapa, jakiś deszcz. -"Słyszała Pani, teraz to się podwyżki dopiero zaczną. VAT podnoszą". -"Niech mi Pani lepiej nie mówi...". "Te drogi to coraz gorsze, a pieniądze to biorą!"- zawarczał znów kierowca, bo już narzekań kobiet z tyłu nie mógł dalej słuchać...

Powoli dni powszednieją, robią się szare, a o nadziejach nikt nie pamięta. Bo, może one są jak ten Św. Mikołaj. Wiadomo jak jest, ale może fajnie czasami gdzieś uciec...w Świat marzeń... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz