niedziela, 6 marca 2011

"Różnimy się, co akurat nie trudno zgadnąć, ale mamy jedną wspólną przypadłość..."

Rysunek Andrzeja Mleczki

Blogerzy mogą czuć się zaszczyceni. Do naszego grona dołączyła osobistość nietuzinkowa. Już sam fakt korzystania z tej samej globalnej sieci co ona, przyprawia mnie o dreszcze i wywołuje nieopisaną ekscytację graniczącą wręcz z podnieceniem. Jarosław Kaczyński - tak, ten sam, który nie tak dawno wypowiadał się na temat internautów z pogardą stawiając ich w roli "podgatunku". Należałoby więc zadać sobie pytanie: Czy my - internauci - tak ewoluowaliśmy przez ostatnie 2 lata, by Pan Prezes spojrzał na nas łaskawszym okiem, czy może to w nim zaszła jakaś zmiana?

Ostatnia kampania prezydencka ukazała nam nowe oblicze Pana Jarosława, jego zdolność do przepoczwarzania się i skłonność do zmian dotychczasowych ocen wobec chociażby ludzi lewicy i Rosjan (których potrafił nazwać nawet przyjaciółmi). Nie dziwi więc już wyrachowana zagrywka związana z internetem. Mieliśmy już przecież videobloga, którego działalność zakończyła się po pierwszym "filmiku", teraz czas na formę pisaną. A wszystko to dla nas...dla [potencjalnych] wyborców. Samego efektu oceniać nie będę, nie będę też drwił z wpisów, które przypominają bardziej rozdział popularnonaukowej książki, a nie internetową notkę, nie będę kpił z zapewnień o czytaniu każdego komentarza pod postem (ach zawsze lubiłem ten sposób obrzucaniem kogoś błotem nie brudząc sobie przy tym rąk). Nie oceniam, bo dopiero naraziłbym się na śmieszność - bowiem Pan Jarosław w ciągu jednego dnia zanotował więcej odsłon niż (pozostawiający wiele do życzenia) 'nonkonformista' przez rok swojej aktywności.

Tak jak nie śmieszyły mnie również kąśliwe żarty skierowane w Pana Prezesa na temat jego kawalerstwa, mieszkania z kotem, braku prawa jazdy, konta bankowego, znajomości języków obcych, wzrostu itd., tak dalej nie śmieszą mnie żarty na temat jego obsługi komputera ograniczającej się do wydawania poleceń swoim "podwładnym" - bo przecież to takie trywialne, chamskie, infantylne zarazem, a jednocześnie świadczące o braku innych merytorycznych uwag. A wszyscy dobrze wiemy - że tych merytorycznych znalazłoby się jeszcze więcej.

Zawsze jednak mogę się podśmiewać z całej tej "teatralnej gry" Pana Prezesa i jego puszczanych "oczek" w stronę młodych wyborców. Fakt faktem, cel został poniekąd osiągnięty, bo nawet ja jako (delikatnie rzecz ujmując) sceptyk politycznej działalności Pana Jarosława Kaczyńskiego, bloga odwiedzam, a nawet zgadzam się z wyrażaną  ostatnio przez Pana Prezesa troską o narodową pamięć, szacunek dla historii i niefałszowanie faktów,  chociażby dlatego, że można usłyszeć w odpowiedzi: "...Pierdo**sz, nie było cię tam!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz