Rysunek Andrzeja Mleczki
Blogerzy mogą czuć się zaszczyceni. Do naszego grona dołączyła
osobistość nietuzinkowa. Już sam fakt korzystania z tej samej globalnej sieci
co ona, przyprawia mnie o dreszcze i wywołuje nieopisaną ekscytację graniczącą
wręcz z podnieceniem. Jarosław Kaczyński - tak, ten sam, który nie tak dawno
wypowiadał się na temat internautów z pogardą stawiając ich w roli
"podgatunku". Należałoby więc zadać sobie pytanie: Czy my -
internauci - tak ewoluowaliśmy przez ostatnie 2 lata, by Pan Prezes spojrzał na
nas łaskawszym okiem, czy może to w nim zaszła jakaś zmiana?
Ostatnia kampania prezydencka ukazała nam nowe oblicze Pana Jarosława,
jego zdolność do przepoczwarzania się i skłonność do zmian dotychczasowych ocen
wobec chociażby ludzi lewicy i Rosjan (których potrafił nazwać nawet
przyjaciółmi). Nie dziwi więc już wyrachowana zagrywka związana z internetem.
Mieliśmy już przecież videobloga, którego działalność zakończyła się po
pierwszym "filmiku", teraz czas na formę pisaną. A wszystko to dla
nas...dla [potencjalnych] wyborców. Samego efektu oceniać nie będę, nie będę
też drwił z wpisów, które przypominają bardziej rozdział popularnonaukowej
książki, a nie internetową notkę, nie będę kpił z zapewnień o czytaniu każdego
komentarza pod postem (ach zawsze lubiłem ten sposób obrzucaniem kogoś błotem
nie brudząc sobie przy tym rąk). Nie oceniam, bo dopiero naraziłbym się na
śmieszność - bowiem Pan Jarosław w ciągu jednego dnia zanotował więcej odsłon
niż (pozostawiający wiele do życzenia) 'nonkonformista' przez rok swojej
aktywności.
Tak jak nie śmieszyły mnie również kąśliwe żarty skierowane w Pana
Prezesa na temat jego kawalerstwa, mieszkania z kotem, braku prawa jazdy, konta
bankowego, znajomości języków obcych, wzrostu itd., tak dalej nie śmieszą mnie
żarty na temat jego obsługi komputera ograniczającej się do wydawania poleceń
swoim "podwładnym" - bo przecież to takie trywialne, chamskie,
infantylne zarazem, a jednocześnie świadczące o braku innych merytorycznych
uwag. A wszyscy dobrze wiemy - że tych merytorycznych znalazłoby się jeszcze
więcej.
Zawsze jednak mogę się podśmiewać z całej tej "teatralnej
gry" Pana Prezesa i jego puszczanych "oczek" w stronę młodych
wyborców. Fakt faktem, cel został poniekąd osiągnięty, bo nawet ja jako
(delikatnie rzecz ujmując) sceptyk politycznej działalności Pana Jarosława
Kaczyńskiego, bloga odwiedzam, a nawet zgadzam się z wyrażaną ostatnio
przez Pana Prezesa troską o narodową pamięć, szacunek dla historii i
niefałszowanie faktów, chociażby dlatego, że można usłyszeć w odpowiedzi:
"...Pierdo**sz, nie było cię tam!".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz