Rysunek Andrzeja Mleczki
Kwiecień...i wraz z nadziejami na
słońce, przyszło nam przeżywać czarny miesiąc naszej historii (tej najnowszej).
Dwie rocznice, które przypominają nam o naszej polskości. Chociażby poprzez
coś, co śmiało nazwać można narodowym wyścigiem o miano największego patrioty i
"Prawdziwego Polaka". Bowiem czym jest dziś patriotyzm? W sytuacji w
miarę ustabilizowanej polityki zagranicznej, poczucia bezpieczeństwa obronnego
kraju (choć niejeden pokusiłby się o podważenie tego stwierdzenia), członkostwa
w międzynarodowych polityczno-wojskowych organizacjach, demokracji (kulawej,
ale jednak)?
Dziś, nie patriotą, a szaleńcem
nazwano by człowieka, który pod szyldem związku zawodowego próbował obalić
obecny Rząd - a w najlepszym wypadku nazwany zostałby tak tylko przez skrajnych
sympatyków największej partii opozycyjnej, a głupcem żyjącym mentalnie w
Austro-Węgrzech śmiałka, który z "Polską" na ustach karałby śmiercią
każdego, kto wątpi w boską iskrę narodu polskiego. Niewątpliwie
definicję trzeba dostosować do czasów- no i dostosowaliśmy...
Kto godzien zwać się dziś
patriotą? Ano ten, który PAMIĘTA. Przeciętny Kowalski może mieć więc
"gdzieś" przejawy "małego patriotyzmu" w postaci płacenia
podatków, troszczenia się o to, by jego otoczenie nie przypominało wysypiska
śmieci, szanowania współobywateli, traktowania tego co państwowe za
"wspólne dobro" - a nie trzymania się reguły: państwowe = niczyje,
bo....PAMIĘTA! O:
-odwiecznych wrogach (co w życiu
nie pozwoli zaufać mu Niemcom, ani Rosjanom)
- ofiarach nieudanych narodowych
zrywów
-ofiarach katastrof (często
wynikających z naszej nieudolności, niestaranności i narodowej maksymy
"jakoś to będzie" - o której już pisałem)
-zmarłych autorytetach
Złożyło się tak, że w jednym
miesiącu możemy swoim patriotyzmem pochwalić się dwa razy. 02.04 i 10.04. Nie
chciałbym w żaden sposób urządzać obrazoburczej pseudopublicystyki, która
miałaby na celu epatować sztuczną (a dziś nawet modną) kontrowersją i
deprecjonować rolę jaką odegrał Karol Wojtyła (bo robiłbym to wbrew sobie) -
jeśli cokolwiek chcę wyśmiać, to nas samych. To, że JPII miał i pewnie nadal ma
wpływ na życie części polskiego społeczeństwa jest niepodważalne. Co jest podważalne?
Ogólnonarodowy "Kult Jednostki" z jakim mamy do czynienia od
02.04.2005 roku. Na pytanie o największy autorytet większość Polaków odpowiada
bez zastanowienia "Jan Paweł II!" moralny? kulturowy? polityczny?
gastronomiczny? sportowy? nieważne! Wszechstronność Karola Wojtyły może
usprawiedliwiać niektóre absurdalne (często zautomatyzowane) odpowiedzi
dlatego,że:
-moralny, bo Papież no i że w
ogóle..
-kulturowy, bo sam stał się kultywatorem Polski za granicą
-kulturowy, bo sam stał się kultywatorem Polski za granicą
-polityczny, bo miał swój udział
w kształtowaniu naszego Państwa (i to nie tylko w czasach PRL)
-gastronomiczny...bo...yyy...kremówki!
- sportowy...bo...yyy...no chyba
wiadomo, że góry były pasją Karola Wojtyły...
Wynik: Dla 93,8% Polaków Jan
Paweł II jest autorytetem. Zastanawia więc pozostała część (ok 6%) - nie znali
Jana Pawła II?! Kim by oni nie byli - dla bezpieczeństwa zdrowia/życia/statusu
społecznego proponuję pozostać osobami anonimowymi. Kolejny sondaż: "Ok
80% Polaków kieruje się wskazaniami JPII!" Hm... interesujące - w kraju, w
którym ponad połowa obywateli nie przeczytała w 2010 żadnej książki, bez
problemów przebrnęła przez publikacje "Naszego Papieża"? zrozumiała,
zgodziła się w pełni ze stwierdzeniami tam postawionymi, w dodatku traktowała
je jak życiowe kierunkowskazy? Godne podziwu...
Narodowy kult jednostki kwitnie
więc w najlepsze...Jakakolwiek (nawet merytoryczna) krytyka decyzji/wypowiedzi
JPII osiągnęła rangę bluźnierstwa. W każdym mieście mamy pomnik (większy, czy
mniejszy - w zależności od skali zadłużenia miasta), ulice/aleje Jana Pawła II
stają się zmorą taksówkarzy, bo ciągną się kilometrami (nie wypada przecież, by
ulica Jana Pawła II była krótka!) szkoły, uczelnie, szpitale...zaskoczeniem
może już być inny patron (i zarazem powodem do wstydu tejże placówki). 1. maja
za to- wielkie narodowe Święto! Pozbędziemy się wreszcie komunistycznych
wspomnień z pochodów, dla części społeczeństwa nadal z fatalnego w skutkach
wstąpienia Polski do UE. Będziemy mieć Święto dla tych,którzy czują się
Polakami - Katolikami...tak naprawdę...tak na poważnie.
Do daty beatyfikacji się nie
czepiam...oczywiście można by doszukać się jakiejś polityki (marketingowej)
Watykanu, ale trudno mi wchodzić w takie niuanse w atmosferze mojego
ogólnego sceptycznego podejścia do beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych imprez.
Może jestem zepsuty, ale nie potrzebuję Błogosławionych, Świętych - których
zresztą jest tylu, że trudno się połapać, kto od czego, dzięki czemu i kiedy
się do nich "zwracać". Nie chciałbym tylko w przyszłości usłyszeć, że
z powodu ich natłoku, poprzez stopnie i pagony (na wzór wojska) KK chce
zhierarchizować swoje nadziemskie struktury...Ajj politeizmem zalatuje to
wszystko coraz bardziej...
PS. Druga kwietniowa rocznica?
Jeszcze się będzie działo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz