wtorek, 5 kwietnia 2011

"Idąc pod prąd tak silny, Za rękę z bezczelnością, wiesz. Sami przeciw wszystkim..."

Rysunek Andrzeja Mleczki

Kwiecień...i wraz z nadziejami na słońce, przyszło nam przeżywać czarny miesiąc naszej historii (tej najnowszej). Dwie rocznice, które przypominają nam o naszej polskości. Chociażby poprzez coś, co śmiało nazwać można narodowym wyścigiem o miano największego patrioty i "Prawdziwego Polaka". Bowiem czym jest dziś patriotyzm? W sytuacji w miarę ustabilizowanej polityki zagranicznej, poczucia bezpieczeństwa obronnego kraju (choć niejeden pokusiłby się o podważenie tego stwierdzenia), członkostwa w międzynarodowych polityczno-wojskowych organizacjach, demokracji (kulawej, ale jednak)?

Dziś, nie patriotą, a szaleńcem nazwano by człowieka, który pod szyldem związku zawodowego próbował obalić obecny Rząd - a w najlepszym wypadku nazwany zostałby tak tylko przez skrajnych sympatyków największej partii opozycyjnej, a głupcem żyjącym mentalnie w Austro-Węgrzech śmiałka, który z "Polską" na ustach karałby śmiercią każdego, kto wątpi w boską iskrę narodu polskiego.  Niewątpliwie definicję trzeba dostosować do czasów- no i dostosowaliśmy...  

Kto godzien zwać się dziś patriotą? Ano ten, który PAMIĘTA. Przeciętny Kowalski może mieć więc "gdzieś" przejawy "małego patriotyzmu" w postaci płacenia podatków, troszczenia się o to, by jego otoczenie nie przypominało wysypiska śmieci, szanowania współobywateli, traktowania tego co państwowe za "wspólne dobro" - a nie trzymania się reguły: państwowe = niczyje, bo....PAMIĘTA! O:
-odwiecznych wrogach (co w życiu nie pozwoli zaufać mu Niemcom, ani Rosjanom)
- ofiarach nieudanych narodowych zrywów
-ofiarach katastrof (często wynikających z naszej nieudolności, niestaranności i narodowej maksymy "jakoś to będzie" - o której już pisałem)
-zmarłych autorytetach

Złożyło się tak, że w jednym miesiącu możemy swoim patriotyzmem pochwalić się dwa razy. 02.04 i 10.04. Nie chciałbym w żaden sposób urządzać obrazoburczej pseudopublicystyki, która miałaby na celu epatować sztuczną (a dziś nawet modną) kontrowersją i deprecjonować rolę jaką odegrał Karol Wojtyła (bo robiłbym to wbrew sobie) - jeśli cokolwiek chcę wyśmiać, to nas samych. To, że JPII miał i pewnie nadal ma wpływ na życie części polskiego społeczeństwa jest niepodważalne. Co jest podważalne? Ogólnonarodowy "Kult Jednostki" z jakim mamy do czynienia od 02.04.2005 roku. Na pytanie o największy autorytet większość Polaków odpowiada bez zastanowienia "Jan Paweł II!" moralny? kulturowy? polityczny? gastronomiczny? sportowy? nieważne! Wszechstronność Karola Wojtyły może usprawiedliwiać niektóre absurdalne (często zautomatyzowane) odpowiedzi dlatego,że:
-moralny, bo Papież no i że w ogóle..
-kulturowy, bo sam stał się kultywatorem Polski za granicą
-polityczny, bo miał swój udział w kształtowaniu naszego Państwa (i to nie tylko w czasach PRL)
-gastronomiczny...bo...yyy...kremówki!
- sportowy...bo...yyy...no chyba wiadomo, że góry były pasją Karola Wojtyły...

Wynik: Dla 93,8% Polaków Jan Paweł II jest autorytetem. Zastanawia więc pozostała część (ok 6%) - nie znali Jana Pawła II?! Kim by oni nie byli - dla bezpieczeństwa zdrowia/życia/statusu społecznego proponuję pozostać osobami anonimowymi. Kolejny sondaż: "Ok 80% Polaków kieruje się wskazaniami JPII!" Hm... interesujące - w kraju, w którym ponad połowa obywateli nie przeczytała w 2010 żadnej książki, bez problemów przebrnęła przez publikacje "Naszego Papieża"? zrozumiała, zgodziła się w pełni ze stwierdzeniami tam postawionymi, w dodatku traktowała je jak życiowe kierunkowskazy? Godne podziwu...

Narodowy kult jednostki kwitnie więc w najlepsze...Jakakolwiek (nawet merytoryczna) krytyka decyzji/wypowiedzi JPII osiągnęła rangę bluźnierstwa. W każdym mieście mamy pomnik (większy, czy mniejszy - w zależności od skali zadłużenia miasta), ulice/aleje Jana Pawła II stają się zmorą taksówkarzy, bo ciągną się kilometrami (nie wypada przecież, by ulica Jana Pawła II była krótka!) szkoły, uczelnie, szpitale...zaskoczeniem może już być inny patron (i zarazem powodem do wstydu tejże placówki). 1. maja za to- wielkie narodowe Święto! Pozbędziemy się wreszcie komunistycznych wspomnień z pochodów, dla części społeczeństwa nadal z fatalnego w skutkach wstąpienia Polski do UE. Będziemy mieć Święto dla tych,którzy czują się Polakami - Katolikami...tak naprawdę...tak na poważnie.

Do daty beatyfikacji się nie czepiam...oczywiście można by doszukać się jakiejś polityki (marketingowej) Watykanu, ale trudno mi wchodzić w takie niuanse w atmosferze mojego  ogólnego sceptycznego podejścia do beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych imprez. Może jestem zepsuty, ale nie potrzebuję Błogosławionych, Świętych - których zresztą jest tylu, że trudno się połapać, kto od czego, dzięki czemu i kiedy się do nich "zwracać". Nie chciałbym tylko w przyszłości usłyszeć, że z powodu ich natłoku, poprzez stopnie i pagony (na wzór wojska) KK chce zhierarchizować swoje nadziemskie struktury...Ajj politeizmem zalatuje to wszystko coraz bardziej...

PS. Druga kwietniowa rocznica? Jeszcze się będzie działo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz