sobota, 30 kwietnia 2011

„Świat jest piękny – widziałem na obrazach…”

Źródło: to było już dosłownie wszędzie

Nadając w ostatnim czasie blogowi świąteczno – rocznicowy charakter, wspominając rocznicę śmierci „Polskiego Papieża”, rocznicę katastrofy smoleńskiej - nie przypuszczałem, że Polacy głodni „świąt”, pomiędzy tymi wcześniej wspomnianymi, a Świętami Wielkanocnymi, 25. rocznicą awarii w elektrowni w Czarnobylu, ślubem 100-lecia (księcia Williama i Kate Middleton), „tridum majowego” i beatyfikacją- zapragną świętować rocznicę pochówku prof. Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Na nowo należało więc wzbudzić ogólnonarodową dyskusję na temat słuszności tej decyzji, wyprowadzić na ulicę swoje bojówki i czcić lub protestować. Strona internetowa partii PiS pogrążona została tamtego dnia w jeszcze większej żałobie, niż dotychczas, a bogactwem kolorystyki mogła śmiało konkurować z moim blogiem. Swoją drogą uważam, że pójście o krok dalej i zastosowanie przez partię: czarnego tła, czarnej czcionki, czarnych zdjęć w czarnych ramkach, czarnego słupka poparcia (PiSowego sondażu) na czarnym wykresie, byłoby najlepszym rozwiązaniem - ukazałoby bowiem szacunek nie tylko dla ofiar, ale też dla tych, którzy wchodząc na witrynę „kwejk.pl” opuszczą przez przypadek literkę „e”.

Kwietniowo-majowy czas okazuje się w ten sposób wyzwaniem dla tych, którzy nade wszystko czują się zobowiązani do czczenia wszelkich świąt/rocznic. Alkoholowy maraton i toasty, stają się więc psim obowiązkiem każdego z nas. W dniu rocznicy katastrofy winno się upić, by zapomnieć o przebiegłości Rosjan, w dniu rocznicy pochówku prof. Lecha Kaczyńskiego upić się z żalu, bo przecież jak się wszyscy ostatnio dowiedzieliśmy prof. Lech Kaczyński był najwybitniejszym politykiem po II WŚ (choć ostatnie kłamliwe sondaże mówią, że najlepiej ocenianym Prezydentem RP był Aleksander Kwaśniewski), zmartwychwstanie Jezusa winno się uczcić równie godnie, co Jego grudniowe(?) urodziny, następnie wznieść toast na cześć książęcej pary. Polska przecież żyła tym wzniosłym wydarzeniem od tygodni, odstawiając na drugi plan beatyfikację JP II. Oby sił wystarczyło na to świętowanie, bo później za Flagę, za Konstytucję (pierwszą w Europie?), matury…

Kolejny raz czuję się jak ostatni ignorant, bo nie świętuję należycie mocno. Katastrofa smoleńska została sprowadzona do statusu narzędzia politycznego, co spowodowało, że nie mam ochoty niczego czcić (choć nadal bardzo współczuję rodzinom), Wawel konsekwentnie pozostawiam bez komentarza, święta kościelne tracą w moich oczach urok z każdym rokiem, nie ekscytuję się również ślubem 100-lecia, a na beatyfikację spoglądam z dystansem [z uznaniem dla zasług Karola Wojtyły, ale też bez szczególnej potrzeby do pośmiertnego symbolicznego honorowania Go „tytułami”. Swoją drogą jeśli po 1. maja będę świadkiem kolejnego narodowego zrywu budowania pomników, tym razem już dla BŁOGOSŁAWIONEGO Jana Pawła II, przebudowywania dotychczasowych, które były budowane dla Jana Pawła II „zwykłego”, zmianę obecnych ulic i placów, by znaczący dopisek się jednak znalazł - to spojrzę na mój kraj z nutką goryczy i współczucia (bo poza wichrzycielskim tupnięciem nogą nic mi nie pozostanie), że narodowy patos kolejny raz przysłania zdrowy rozsądek].      
      
Kroczę ciemną drogą w stronę nihilistycznego królestwa pozbawionego wartości? Lubuję się w monotonni, cichej refleksji i aspołecznego podejścia do otoczenia? Przedzieram się w przeciwnym kierunku do obowiązujących norm, tradycji, świętości? Możliwe, ale kiedy oponenckie życie mnie zmęczy, to łatwiej będzie mi - (temu, opadłemu z sił) pozwolić porwać się przez silny prąd, niż tym biegnącym w tłumie, zatrzymać się, a tym bardziej zawrócić.

PS. Tak, powyższego wpisu nie należy brać zbyt literalnie. Choć ociera się o egzystencjalny nihilizm, jak również tani nonkonformizm, drażni niedojrzałym, młodzieńczym buntem przeciwko szkolnej fluoryzacji, to w gruncie rzeczy walczy tylko z przerostem formy nad treścią i to w każdym aspekcie życia, bezrefleksyjnym podejściem do tradycji narodowych, religijnych, jak i obowiązujących trendów z ciągle obecnym w tle strachem, przed wyjściem
poza dotychczasowe normy.

Ogólnoświatowa gra pozorów?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz