sobota, 24 grudnia 2011

"Szkoda Zachodu... ale z drugiej strony... szkoda zachodu."

Rysunek Andrzeja Mleczki

Prawo Rudina mówiące o tym, że w sytuacji kryzysowej, kiedy trzeba wybierać między różnymi alternatywami, większość ludzi wybiera rozwiązanie najgorsze, nieraz w naszych realiach znalazło już swoje potwierdzenie. Może czas byłoby Rudina zawstydzić i dowieźć, że ewolucja jego założenie będzie w stanie obalić. O ile w ramach wspomnianej ewolucji mamy do czynienia z progresją intelektualną...

Tak jak w przypadku ogólnonarodowej dyskusji na temat tragedii (tudzież zamachu) z 10. kwietnia 2010 roku, nie wychylałem się z omawianiem błędów jakie zostały popełnione przez pilotów, nie starałem się dowieźć, że moja teoretyczna wiedza na temat lotów pozwoli ocenić wszystko, co się wtedy stało, (choć większość narodu to jednak robiła i to bez specjalnego skrępowania), tak i teraz nie będę bawił się w finansowego eksperta opluwając dotychczasowy system funkcjonowania światowej ekonomii, dającego przy tym proste recepty wyjścia z bagna kryzysu. Nie będę, choć wiem, że sporo moich rodaków z nieskazitelną pewnością w głosie potrafiłaby znaleźć odpowiednie, w ich mniemaniu, wyjście. Ja dochodzę do wniosku, że są w tej kwestii mądrzejsi ode mnie - a muszą to być politycy i ich doradcy - i niech dumają. W Europie głównie: Pani Merkel i Pan Sarkozy, a u nas wszyscy ci którzy dostali mandat zaufania od swoich wyborców i mają przyjemność zasiadania w ławach sejmowych. Mieliśmy już debatę antykryzysową w naszym Parlamencie i co? I nastąpił przewidywalny podział - na tych którzy gotowi będą pójść na pomoc UE i tych, którzy tej Unii pomagać nie chcą - "bo oni i tak bogatsi od nas są!" Można mieć różne zdania na temat całego tego specyficznego europejskiego związku, którego przyszłość była już niepewna sporo przed kryzysem, faktem jest jednak to, że do tego związku należymy (za zgodą parlamentarzystów i samych obywateli) i nie możemy od problemów odwrócić się na pięcie twierdząc, że u nas nie jest jeszcze tak źle... bo jesteśmy niestety od całej ekonomii Europy ściśle zależni.

Na scenie politycznej mamy jednak partię, która tak zaraziła się populizmem od swoich dawnych koalicjantów rządowych, że nie potrafi budować społecznego zaufania na niczym innym. Prawo i Sprawiedliwość od lat swoją politykę opiera na obronie narodowości, suwerenności i wszystkich tych patriotycznych hasłach, które winny przemawiać do wszystkich, którzy zwą się Prawdziwymi Polakami. To wykorzystywane jest obecne również dziś, w dyskusji na temat UE. Szanowne Posłanki i Posłowie PiS przyklejają sobie polską flagę na pierś (swoją drogą szkoda, że nie mieli jej w Europarlamnecie w trakcie wygłaszania ocen na temat naszej Prezydencji w UE - ale jak widać patriotyzm można sobie przykleić i odkleić - w zależności od sytuacji) i wygłaszają antyeuropejskie hasła rodem z Ligi Polskich Rodzin.. że Zachód i tak bogaty, że my biedni, że nie damy swoich pieniędzy, że suwerenność kraju na szali. Owszem można polski naród podjudzić, że nie ma co Eurolandom pomagać, bo są bogatsi od Polski, ponieważ wyborcy przyklasną... przecież nam się też nie przelewa... - to nic, że Polska również wpadnie w tarapaty jeśli z tarapatów nie wyjdą nasi koledzy, bo nad tym już wyborcom zastanawiać się nie będzie chciało. NIEMCOM pomagać nie będziemy i basta! to oni niech nam płacą, dotują nasze inwestycje, nam się należy! Prezes mógłby jeszcze II WŚ przypomnieć, by przekonać tych umiarkowanych germanofobów. Starać się o przelewy euro na naszą infrastrukturę, ale od naszych złotówek wara! my do UE nie wchodziliśmy przecież po to, by komukolwiek pomagać. My po pomoc przyszliśmy!

A kwestia naszej suwerenności, o którą tak walczy partia opozycyjna? Warto byłoby w tym momencie przypomnieć, kto negocjował i kto podpisywał Traktat Lizboński, który był dotychczas największym krokiem III RP w ramach częściowego podporządkowania się UE. Wszystko to można byłoby nazwać jakimś żartem... gdyby tylko te puste hasła nie miały tak silnego oddziaływania społecznego. Niestety cechuje nas nie tylko krótka pamięć, ale i krótkowzroczność. "Za tydzień może się walić, oby dzisiaj było fajnie..."

PS. Nie chciałbym wyjść po tym wpisie na euro-entuzjastę, skłonnego swoimi rezerwami budżetowymi ratować za wszelką cenę gospodarkę i banki innych państw, chciałbym jedynie mieć poczucie, że słuchając debaty mam ukazane różne racjonalne pomysły zachowania się w tej sytuacji rządu Polski, bez grania na emocjonalnych przekazach wyborców... bo już to kilka razy przerabialiśmy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz