poniedziałek, 9 stycznia 2012

"Kiedy czas nam będzie słodko mijał. Kiedy w radiu będzie już tylko Radio Maryja..."

Rysunek Andrzeja Mleczki

Dwa lata funkcjonowania w sieci jako Nonkonformista13 minęło tak niepostrzeżenie, że zapomniałem o jakimś hucznym sposobie świętowania "urodzin". Mógłbym pokusić się chociaż o jakieś podsumowania, wnioski i statystyki. Obawiam się jednak, że wszystko to zawieje tak silną dawką pesymizmu, że żaden odcinek komediowej serii "Trudnych Spraw" nie zdołałby wyprostować mojej równowagi emocjonalnej do wymaganego optimum. Wniosków więc nie będzie. Robiąc sobie zarazem małą retrospekcję w postaci przejrzenia własnych starych bazgrołów, doszedłem do wniosku, że poświęcając wiele miejsca partii PiS, Prawdziwym Polakom, zapominam o tych, którzy tak bardzo "zainteresowania" potrzebują, mianowicie: tzw. RODZINA RADIA MARYJA.

Wspomniany brak pomysłu i chęci na świętowanie urodzin Nonkonformisty13 wiąże się z poruszanym przeze mnie tematem w dzisiejszym wpisie. Dlaczego? Bo Ci, w przeciwieństwie do mnie, urodziny robią z rozmachem. Ba! Owe "imprezy" są na tyle elektryzujące, że przychodzą na nie nawet Ci, niezaproszeni (-niepolskie media).

Skoro 20. urodziny RM, skoro 2. urodziny Nonkonformisty13 i skoro do tej pory brak z mojej strony wpisu na temat fenomenu o. T. Rydzyka - nastał odpowiedni czas.
Czym tak naprawdę są media Tadeusza Rydzyka? Produktem wynikającym z potrzeby społecznej ewangelizacji? Tworem będący swoistym drogowskazem dla tych, którzy owego drogowskazu potrzebują? Czy po prostu zwykłym manipulacyjnym narzędziem w celu rozpowszechniania własnej myśli światopoglądowej?

Starania o koncesję wymagają spełnienia funkcji misyjnej... dzięki temu m.in. rozgłośnia nie ponosi takich kosztów, jakie ponoszą inne komercyjne radia. W zamian musi jednak wyrzec się reklam. W tym względzie RM nie do końca dotrzymuje obietnicy (a to grzech!), reklamy chociażby "Naszego Dziennika", czy Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej hulają aż miło. Niekonsekwencja, a mówiąc dosadniej cwaniactwo tego medium nie ogranicza się jedynie do tej kwestii. Zwinnie bowiem lawiruje się tam na granicy samej wspomnianej już "misji radia". Program zgodnie z nadaną mu koncesją definiowany jest jako społeczno-religijny. W istocie tak jest i nikt z przeciwników RM tego nie podważa. Warto byłoby jednak zwrócić uwagę na poszczególne programy, sposób ich prowadzenia i dobór gości, który wydaje się być mało pluralistyczny. Na początku drugiego tysiąclecia, w trakcie ogólnej społecznej dyskusji na temat wejścia Polski do UE, Radio Maryja wyraźnie przekonywało swoich słuchaczy do "własnych racji". Częstymi gośćmi w Radiu byli reprezentanci Ligi Polskich Rodzin, którzy dyskutowali z innymi eurosceptykami - co momentami wyglądało karykaturalnie. Przestało tak wyglądać, gdy owa praktyka powtarzała się przy wyborach parlamentarnych w 2005 i 2007 roku. Stało się to po prostu w ww. rozgłośni standardem, czy demokratycznym? pewnie niekoniecznie. A i dobór godziny antenowej "Rozmów niedokończonych" (które mają największy udział w kształtowaniu poglądów słuchacza) nie jest przypadkowy. Późny wieczór pozwala każdemu słuchaczowi na włączenie w swoim domowym zaciszu odbiornika i wsłuchiwanie się w "radiomaryjny głos". Dowodów na kompletny brak obiektywizmu jest mnóstwo i wystarczy przejrzeć dane z Biuletynu Informacyjnego KRRiT.

Największym problemem nie jest jednak owa subiektywność - bowiem to cechuje większość dzisiejszych mediów. Problemem są manipulacyjne zapędy o. Tadeusza. Radio buduje przede wszystkim niezwykłą więź słuchaczy. Finansowanie RM przez samych zwolenników daje poczucie budowania czegoś wspólnego, bez wpływu obcego kapitału (co często zarzuca się innym mediom), częsty telefoniczny kontakt z ludźmi, dający poczucie współtworzenia programu. Powoduje to prosty mechanizm - "jeśli jestem częścią rozgłośni, która forsuje dany pogląd - zaczynam modyfikować swoje spostrzeżenia tak, by były tożsame ze spostrzeżeniami rozgłośni, którą sam tworzę". Niczego się przecież tak łatwo nie manipuluje, jak właśnie tłum. Zwłaszcza, gdy wszystko inne nazywa się szatańską iluzją- i tworem manipulacyjnego TVN-u i GW. Coraz bardziej słuchacz zatraca zdolność własnej analizy.

Jak więc Radio Tadeusza Rydzyka zdołało przekonać do siebie swoich słuchaczy? Poza oczywistą potrzebą słuchania przez nich radia głoszącego katolickie treści, mamy do czynienia z czymś znacznie poważniejszym w kontekście wspomnianej propagandy. Duży odsetek odbiorców charakteryzuje ogólne niezadowolenie z otaczającego nas Świata, sytuacji politycznej po transformacji, zawiedzenie, rozczarowanie i poczucie pokrzywdzenia. W RM odnajdują ludzi będących ich psychologicznymi bliźniętami. 
Nie chciałbym używać mocnych porównań, ale w poprzednim stuleciu pewien Pan z charakterystycznym wąsem również zdał sobie sprawę z siły jaką niesie za sobą wzbudzanie niepewności, pokrzywdzenia, odrzucenia... następnie szukał kozła ofiarnego będącego powodem wszelkich klęsk i niepowodzeń. Mimo zdarzających się antysemickich wystąpień wielu "profesorów" i "ekspertów" RM, wspomnianym "kozłem" wg nich nie są Żydzi, ale każdy NIE-POLAK - wyborca PO, Ruchu Palikota, SLD, każdy czytelnik GW, widz TVN. Choć cel obu Panów owej manipulacji jest oczywiście różny, to nie da się ukryć, że Dyrektor korzysta z podobnego mechanizmu, co wielu znanych propagandystów w historii. 

Problem Radia Maryja jest szeroki i można byłoby pisać na ten temat książki, zamiast robić na ten temat krótkie notki na blogu. Odczuwam jednak potrzebę piętnowania czegoś, co posiada tak silny wpływ (często niekontrolowany) na poszczególne grupy społeczne. Zwłaszcza, gdy stają się one agresywne, zatracają sens słowa "dialog", a przede wszystkim przestają myśleć samodzielnie.

~zmanipulowany



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz