Rysunek Andrzeja Mleczki
Zanim poznamy wyniki
drugiej tury wyborów wyłaniających „wielkiego zwycięzcę”, warto byłoby zwrócić
uwagę na tych, którzy w pierwszej turze „otarli się” o awans do drugiego
„etapu”. Grzegorz Napieralski – 13.68% -w sztabie wybuchła radość. Cieszyć może
pokora i świadomość, że więcej ugrać się już nie dało…no chyba, że kampania trwałaby
kilka miesięcy dłużej a Pan Grzegorz nie złapałby zadyszki. Kampania
bezpośrednia w pełnym tego słowa znaczeniu – i choć ja od niego żadnego jabłka
nie dostałem…poczułem, że „Grzesiek” jest wśród nas (wśród Narodu). Cała jego
sztuczność i śmieszność w wielu sytuacjach była rekompensowana poczuciem
społeczeństwa- że naprawdę kandydat się stara. Wstaje rano, wrzuca na plecy
jakąś podręczną torbę i biegnie rozdawać jabłka nie tylko tym,którzy planują na
niego zagłosować ale również tym, którzy wprost deklarują swoją niechęć do
darczyńcy. Godne podziwu. Jest jeszcze jedna przyczyna tego „dobrego wyniku”
Pana Napieralskiego a mianowicie – protest przeciwko dwóm głównym kandydatom.
Mimo długiego tematu jakim
jest sama kampania wyżej wymienianego kandydata (tym bardziej, że ciągle mam
wrażenie, iż Grzegorz Napieralski tę kampanię ciągle prowadzi) chciałbym się
skupić na kandydacie nr 4 w całym tym wyścigu. Janusz Korwin – Mikke. Warto o
nim pisać,zwłaszcza, że prowokuje on wiele ciekawych dyskusji na portalach
internetowych. Internetowe zjawisko ogólnego poparcia dla JKMa nie zaskakuje –
radykalne poglądy w czasie społecznego niezadowolenia zawsze dobrze „się
wchłaniają”. A,że już nie raz słyszeliśmy, że znajdujemy się w sytuacji trudnej
– JKM wyrasta na jedynego wybawcę. Zacznijmy od tego, że mamy do czynienia z
wyborami prezydenckimi więc wszelkie „ciekawe” pomysły kandydata na sposób
funkcjonowania Państwa nawet w wypadku jego zwycięstwa pozostałoby czystą
teorią. Trochę przykre jest to, że dość spora część społeczeństwa nie zdaje
sobie sprawy z realnego wpływu Prezydenta na kształt wewnętrznego
funkcjonowania Państwa. Ta niewiedza pielęgnowana jest dzisiejszymi „debatami”,
w których to kandydaci spierają się o sprawy, na które wielkiego wpływu mieć
nie będą.
Więc tak: kto jak kto ale
prezydent nie powinien być kontrowersyjny – powinien być przewidywalny.
Zważając na jego rolę powinien być reprezentatywny, zrozumiały, dobrze byłoby
gdyby nie miał wady wymowy, obyty na arenie międzynarodowej, opanowany (taki
mamy ustrój) i niestety ale Pan Korwin mimo wielu zalet nie mieści się w tych
standardach. Jeśli głosujemy już nie po to, by wskazać kogoś na ten zaszczytny
„Urząd” ale po to,by zademonstrować swoją zgodność światopoglądową z
kandydatem, warto byłoby się poważnie zastanowić nad każdym jego pomysłem.
Zacznijmy od tego, że Pan Janusz mimo tego, iż traktuje demokrację jako coś
najgorszego– widocznie nie jest na nią na tyle obrażony, jeśli przy jej pomocy
stara się przedstawić głośno swoje kontrowersyjne poglądy. Już nie pierwszy raz
piszę o naszej skłonności do popierania wszelkich skrajności. Nie lubimy być
pośrodku. Musimy być albo biali albo czerwoni. Choć wybór tego neutralnego
koloru w stosunku do tych dwóch wydaje się mało poważny, warto byłoby się zastanowić,
czy nie jest najlepszy z możliwych. I wybieramy: czy chcemy Państwo socjalne
czy liberalne. Jak gdyby na spokojnie nie można byłoby pogodzić jednego z
drugim. PiS straszy liberalizmem (choć de facto oznacza ona „wolność”) po
drugiej stronie jest pan JKM, który straszy socjalizmem i „duszeniem jednostki
przez Państwo”. Właśnie w tej kwestii Pan Janusz Korwin Mikke rozwija swe
skrzydła – redukcja podatków (do 1/7 tych obecnych), niemiłosierna krytyka
podatku dochodowego, przy jednoczesnej profesjonalizacji wojska. Hm… no już
nieraz w polskiej polityce mieliśmy do czynienia z hasłami: „zniesienie
podatków a jednocześnie podwyżki, wysokie emerytury dla wszystkich!” ale powoli
społeczeństwo dojrzewa i zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno jest to realna
polityka. Ciekawym dodatkiem jest zastrzeżenie przez pana JKM, by nie uchwalać
budżetu z deficytem…(eee najwyżej wyprodukujemy trochę pieniędzy). Legalizacji
narkotyków, broni i kara śmierci – której zakaz niejako mamy narzucony, poprzez
podpisanej i ratyfikowanej przez Polskę Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw
Człowieka i Podstawowych Wolności. Nieważne, czy coś jest realne czy nie, ważne
jak brzmi. Prywatyzacja wszystkiego co tylko zostało do sprywatyzowania (prócz
Wojska)…no miałbym pewne wątpliwości co do tego typu pomysłów i choć sprawa
szpitali omawiana jest z każdej strony z wiadomego powodu wraz z rozwiązaniami
jakim miałyby być kontrakty szpitali z NFZ to zostaje jeszcze sprawa Urzędów,
Szkolnictwa itp. Dodać można skrajny eurosceptycyzm, który byłby pewnym
problemem w momencie jego urzędowania i „współpracy europejskiej”
Generalna krytyka
demokracji i niezgoda na równość obywateli w kontekście podejmowania decyzji na
tematy dla Państwa najważniejszych już może mniej przyciąga do siebie wyborców
ale skądś 416898 głosów się wzięło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz