piątek, 2 lipca 2010

"Tylu nam ludzi podobnych Wierzyło w świat idealny"

Rysunek Andrzeja Mleczki

Zanim poznamy wyniki drugiej tury wyborów wyłaniających „wielkiego zwycięzcę”, warto byłoby zwrócić uwagę na tych, którzy w pierwszej turze „otarli się” o awans do drugiego „etapu”. Grzegorz Napieralski – 13.68% -w sztabie wybuchła radość. Cieszyć może pokora i świadomość, że więcej ugrać się już nie dało…no chyba, że kampania trwałaby kilka miesięcy dłużej a Pan Grzegorz nie złapałby zadyszki. Kampania bezpośrednia w pełnym tego słowa znaczeniu – i choć ja od niego żadnego jabłka nie dostałem…poczułem, że „Grzesiek” jest wśród nas (wśród Narodu). Cała jego sztuczność i śmieszność w wielu sytuacjach była rekompensowana poczuciem społeczeństwa- że naprawdę kandydat się stara. Wstaje rano, wrzuca na plecy jakąś podręczną torbę i biegnie rozdawać jabłka nie tylko tym,którzy planują na niego zagłosować ale również tym, którzy wprost deklarują swoją niechęć do darczyńcy. Godne podziwu. Jest jeszcze jedna przyczyna tego „dobrego wyniku” Pana Napieralskiego a mianowicie – protest przeciwko dwóm głównym kandydatom.

Mimo długiego tematu jakim jest sama kampania wyżej wymienianego kandydata (tym bardziej, że ciągle mam wrażenie, iż Grzegorz Napieralski tę kampanię ciągle prowadzi) chciałbym się skupić na kandydacie nr 4 w całym tym wyścigu. Janusz Korwin – Mikke. Warto o nim pisać,zwłaszcza, że prowokuje on wiele ciekawych dyskusji na portalach internetowych. Internetowe zjawisko ogólnego poparcia dla JKMa nie zaskakuje – radykalne poglądy w czasie społecznego niezadowolenia zawsze dobrze „się wchłaniają”. A,że już nie raz słyszeliśmy, że znajdujemy się w sytuacji trudnej – JKM wyrasta na jedynego wybawcę. Zacznijmy od tego, że mamy do czynienia z wyborami prezydenckimi więc wszelkie „ciekawe” pomysły kandydata na sposób funkcjonowania Państwa nawet w wypadku jego zwycięstwa pozostałoby czystą teorią. Trochę przykre jest to, że dość spora część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z realnego wpływu Prezydenta na kształt wewnętrznego funkcjonowania Państwa. Ta niewiedza pielęgnowana jest dzisiejszymi „debatami”, w których to kandydaci spierają się o sprawy, na które wielkiego wpływu mieć nie będą.

Więc tak: kto jak kto ale prezydent nie powinien być kontrowersyjny – powinien być przewidywalny. Zważając na jego rolę powinien być reprezentatywny, zrozumiały, dobrze byłoby gdyby nie miał wady wymowy, obyty na arenie międzynarodowej, opanowany (taki mamy ustrój) i niestety ale Pan Korwin mimo wielu zalet nie mieści się w tych standardach. Jeśli głosujemy już nie po to, by wskazać kogoś na ten zaszczytny „Urząd” ale po to,by zademonstrować swoją zgodność światopoglądową z kandydatem, warto byłoby się poważnie zastanowić nad każdym jego pomysłem. Zacznijmy od tego, że Pan Janusz mimo tego, iż traktuje demokrację jako coś najgorszego– widocznie nie jest na nią na tyle obrażony, jeśli przy jej pomocy stara się przedstawić głośno swoje kontrowersyjne poglądy. Już nie pierwszy raz piszę o naszej skłonności do popierania wszelkich skrajności. Nie lubimy być pośrodku. Musimy być albo biali albo czerwoni. Choć wybór tego neutralnego koloru w stosunku do tych dwóch wydaje się mało poważny, warto byłoby się zastanowić, czy nie jest najlepszy z możliwych. I wybieramy: czy chcemy Państwo socjalne czy liberalne. Jak gdyby na spokojnie nie można byłoby pogodzić jednego z drugim. PiS straszy liberalizmem (choć de facto oznacza ona „wolność”) po drugiej stronie jest pan JKM, który straszy socjalizmem i „duszeniem jednostki przez Państwo”. Właśnie w tej kwestii Pan Janusz Korwin Mikke rozwija swe skrzydła – redukcja podatków (do 1/7 tych obecnych), niemiłosierna krytyka podatku dochodowego, przy jednoczesnej profesjonalizacji wojska. Hm… no już nieraz w polskiej polityce mieliśmy do czynienia z hasłami: „zniesienie podatków a jednocześnie podwyżki, wysokie emerytury dla wszystkich!” ale powoli społeczeństwo dojrzewa i zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno jest to realna polityka. Ciekawym dodatkiem jest zastrzeżenie przez pana JKM, by nie uchwalać budżetu z deficytem…(eee najwyżej wyprodukujemy trochę pieniędzy). Legalizacji narkotyków, broni i kara śmierci – której zakaz niejako mamy narzucony, poprzez podpisanej i ratyfikowanej przez Polskę Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Nieważne, czy coś jest realne czy nie, ważne jak brzmi. Prywatyzacja wszystkiego co tylko zostało do sprywatyzowania (prócz Wojska)…no miałbym pewne wątpliwości co do tego typu pomysłów i choć sprawa szpitali omawiana jest z każdej strony z wiadomego powodu wraz z rozwiązaniami jakim miałyby być kontrakty szpitali z NFZ to zostaje jeszcze sprawa Urzędów, Szkolnictwa itp. Dodać można skrajny eurosceptycyzm, który byłby pewnym problemem w momencie jego urzędowania i „współpracy europejskiej”

Generalna krytyka demokracji i niezgoda na równość obywateli w kontekście podejmowania decyzji na tematy dla Państwa najważniejszych już może mniej przyciąga do siebie wyborców ale skądś 416898 głosów się wzięło…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz