Rysunek Andrzeja Mleczki
Zdaję sobie sprawę z tego,
że niejeden czytelnik tego wpisu zorientowawszy się jakie reprezentuję
stanowisko przerwie czytanie już po kilku zdaniach. Niektórzy z tych co zmuszą
się do przeczytania go do końca z ironicznym uśmiechem na twarzy powtórzą sobie
pod nosem: "jeszcze przejrzy na oczy i zobaczy, że mieliśmy rację!",
"został zmanipulowany!", "łatwowierny głupek przyjmujący
rzeczywistość bezrefleksyjnie!", "nonkonformista? przebieraniec! farbowany
lis!", "n13 ma wyraźne zaburzenia percepcji!". Będą może i tacy,
których ilość znaków mojej nieporadnej publicystyki po prostu przerazi i wróci
do codziennych, ciekawszych zajęć.
TEORIE SPISKOWE. Od kiedy
istnieje Świat (różne źródła i środowiska podają inną datę) mamy do
czynienia z czymś co nazywamy "spiskiem". Przychodzący na nasz świat
"nowy człowiek" sprawiający swojej matce- na dzień dobry -niezłą
dawkę fizycznego bólu (którego z wiadomego względu nie jestem sobie w stanie
wyobrazić) poprzez swój pierwszy "płacz" daje nam coś do zrozumienia?
Może już wie, że ze Świata pozbawionego złości, nienawiści, zazdrości i ambicji
przychodzi na małe piekiełko, które aż ocieka wymienionymi cechami. Tak jak nie
pamiętamy swoich urodzin, tak samo zapominamy co wtedy tak na prawdę czuliśmy,
jakie były nasze pierwsze odczucia. Tu nasuwa się pytanie, z którym wielu
znamienitych filozofów miało problem. Czy człowiek z natury jest dobry tak jak
uważał Rousseau, czy zły idąc tokiem
filozoficznych dywagacji Machiavellego.
Już przy tym pytaniu można
byłoby się trochę rozpisać i zacząć od interpretacji słowa
"człowiek", bowiem ten "słowny twór" nie od zawsze cieszył
się taką popularnością jak chociażby dziś. Powodem tego jest jego szeroki
zakres semantyczny. Wcześniej mieliśmy do czynienia z określeniami
"król", "arystokracja", "chłop",
"dziecko", "kobieta", "mężczyzna", które wykazywały
się różnym statusem moralnym, intelektualnym, społecznym...no i żeby wszystkich
wrzucać do jednego worka? (że pozwolę sobie na ten nie do końca zgrabny w tym
przypadku kolokwializm). W XXI-wiecznej rzeczywistości, gdzie tolerancja i
równouprawnienie nabrały wagi "cnót", nie mamy z tym większego problemu.
"Człowiek człowiekowi równy!" A przynajmniej po części. Bo dalej
status majątkowy jednostki pozwala na szereg przywilejów często kosztem
niższych warstw. Z tym borykać się będziemy długo, bo jednym jest tak
wygodniej, a drudzy nie mają pomysłu, by ten świat w wymiarze moralnym zmienić.
Odnosząc więc pytanie do naszego kręgu kulturowego, który promuje (i słusznie)
szeroko-rozumiane równouprawnienia, trudno odrzucić zmienne będące w sferze
genetycznych uwarunkowań. Pytanie więc o wrodzoną dobroć człowieka brzmi trochę
absurdalnie ale jakąś drogę do dyskusji otwiera. Zwłaszcza w temacie który chcę
poruszyć. [Nawiasem mówiąc swoje pseudofilozoficzne wywody mogłyby być
oddzielnym działem bloga -z tymże w tej kwestii bardzo łatwo o otarcie się o
śmieszność, a jak mawiał Święty Franciszek pokora jest wartością człowieka]
"Człowiek jest z
natury zły" - bo jak rozumiem z tego założenia wychodzi cześć
entuzjastów teorii spiskowych nie napawa optymizmem ale zawsze można
wierzyć, że tej moralności uczy go Świat (brzmi naiwnie?). Piszę o tym, bo
pozostała część "spiskowców" tych zwanych optymistami może zakładać,
iż "Człowiek jest z natury dobry" ale Świat uczy go, że by przetrwać
należy być złym. Wszystko jednak sprowadza się do jednego - są
ludzie [a nawet Reptilianie - jak wierzą fani Davida Ice'a i Jana Van
Helsinga], którzy trzymają w garści cały porządek Świata, a wszystkie
społeczne-polityczne procesy są jedynie częścią ich skrzętnie przygotowanego
planu. Będę osobą niepoważną jeśli tak postawioną tezę po prostu wyśmieję,
bowiem nie wspominając o teorii "ludzi-gadów" brzmi to przecież
całkiem przystępnie. Problem jednak istnieje w zakreśleniu jakiejś granicy
takiego myślenia i postrzegania otaczającej nas rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz