sobota, 11 grudnia 2010

"Cokolwiek się stanie moje zdanie niezmienne pozostanie..." cz.1

Rysunek Andrzeja Mleczki

Zdaję sobie sprawę z tego, że niejeden czytelnik tego wpisu zorientowawszy się jakie reprezentuję stanowisko przerwie czytanie już po kilku zdaniach. Niektórzy z tych co zmuszą się do przeczytania go do końca z ironicznym uśmiechem na twarzy powtórzą sobie pod nosem: "jeszcze przejrzy na oczy i zobaczy, że mieliśmy rację!", "został zmanipulowany!", "łatwowierny głupek przyjmujący rzeczywistość bezrefleksyjnie!", "nonkonformista? przebieraniec! farbowany lis!", "n13 ma wyraźne zaburzenia percepcji!". Będą może i tacy, których ilość znaków mojej nieporadnej publicystyki po prostu przerazi i wróci do codziennych, ciekawszych zajęć.

TEORIE SPISKOWE. Od kiedy istnieje Świat  (różne źródła i środowiska podają inną datę) mamy do czynienia z czymś co nazywamy "spiskiem". Przychodzący na nasz świat "nowy człowiek" sprawiający swojej matce- na dzień dobry -niezłą dawkę fizycznego bólu (którego z wiadomego względu nie jestem sobie w stanie wyobrazić) poprzez swój pierwszy "płacz" daje nam coś do zrozumienia? Może już wie, że ze Świata pozbawionego złości, nienawiści, zazdrości i ambicji przychodzi na małe piekiełko, które aż ocieka wymienionymi cechami. Tak jak nie pamiętamy swoich urodzin, tak samo zapominamy co wtedy tak na prawdę czuliśmy, jakie były nasze pierwsze odczucia. Tu nasuwa się pytanie, z którym wielu znamienitych filozofów miało problem. Czy człowiek z natury jest dobry tak jak uważał Rousseau, czy zły idąc tokiem filozoficznych dywagacji Machiavellego.
Już przy tym pytaniu można byłoby się trochę rozpisać i zacząć od interpretacji słowa "człowiek", bowiem ten "słowny twór" nie od zawsze cieszył się taką popularnością jak chociażby dziś. Powodem tego jest jego szeroki zakres semantyczny. Wcześniej mieliśmy do czynienia z określeniami "król", "arystokracja", "chłop", "dziecko", "kobieta", "mężczyzna", które wykazywały się różnym statusem moralnym, intelektualnym, społecznym...no i żeby wszystkich wrzucać do jednego worka? (że pozwolę sobie na ten nie do końca zgrabny w tym przypadku kolokwializm). W XXI-wiecznej rzeczywistości, gdzie tolerancja i równouprawnienie nabrały wagi "cnót", nie mamy z tym większego problemu. "Człowiek człowiekowi równy!" A przynajmniej po części. Bo dalej status majątkowy jednostki pozwala na szereg przywilejów często kosztem niższych warstw. Z tym borykać się będziemy długo, bo jednym jest tak wygodniej, a drudzy nie mają pomysłu, by ten świat w wymiarze moralnym zmienić. Odnosząc więc pytanie do naszego kręgu kulturowego, który promuje (i słusznie) szeroko-rozumiane równouprawnienia, trudno odrzucić zmienne będące w sferze genetycznych uwarunkowań. Pytanie więc o wrodzoną dobroć człowieka brzmi trochę absurdalnie ale jakąś drogę do dyskusji otwiera. Zwłaszcza w temacie który chcę poruszyć. [Nawiasem mówiąc swoje pseudofilozoficzne wywody mogłyby być oddzielnym działem bloga -z tymże w tej kwestii bardzo łatwo o otarcie się o śmieszność, a jak mawiał Święty Franciszek pokora jest wartością człowieka]

"Człowiek jest z natury zły" - bo jak rozumiem z tego założenia wychodzi cześć entuzjastów  teorii spiskowych nie napawa optymizmem ale zawsze można wierzyć, że tej moralności uczy go Świat (brzmi naiwnie?). Piszę o tym, bo pozostała część "spiskowców" tych zwanych optymistami może zakładać, iż "Człowiek jest z natury dobry" ale Świat uczy go, że by przetrwać należy być złym.  Wszystko jednak sprowadza się do jednego - są ludzie [a nawet Reptilianie - jak wierzą fani Davida Ice'a i Jana Van Helsinga], którzy trzymają w garści cały porządek Świata, a wszystkie społeczne-polityczne procesy są jedynie częścią ich skrzętnie przygotowanego planu. Będę osobą niepoważną jeśli tak postawioną tezę po prostu wyśmieję, bowiem nie wspominając o teorii "ludzi-gadów" brzmi to przecież całkiem przystępnie. Problem jednak istnieje w zakreśleniu jakiejś granicy takiego myślenia i postrzegania otaczającej nas rzeczywistości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz