Rysunek Andrzeja Krauze
Wypowiedzenie się w
niektórych kwestiach pociąga za sobą poważne konsekwencje. Chociażby w
aktualnie poruszanym temacie określenie się, naraża mnie na zostanie zacofanym
konserwatystą, nietolerancyjnym paranoikiem, homofobem, wszechpolakiem,
ewentualnie zepsutym lewicowcem, odchyleńcem, zboczeńcem, członkiem SLD. Hm… to
się nazywa komfort wyboru.
Częste ogólne dyskusje na
temat homoseksualizmu uświadamiając nam problem tego zjawiska ukazują nam
również naszą słabość do emocjonalnych reakcji i skrajnych wypowiedzi. Do
telewizyjnych dyskusji (dla dobra widowiska) zapraszani są „reprezentanci”
dwóch radykalnych obozów. Z pewnością nie w celu ustalenia jakiegokolwiek
kompromisu poglądowego, a jedynie zaognienie całej dyskusji. Cała ta machina
nakręca się jeszcze bardziej. Manifestacje – kontrmanifestacje. wulgarne hasła
vs. hasła wulgarne itd. Czy tego chcemy czy nie, stajemy po jednej ze stron, nakręcani
niechęcią przeciwnej grupy formułujemy coraz bardziej zdecydowane opinie.
Dziś na osiedlach, w
szkołach, do najgorszych obelg, które mają dyskredytować podwórkowego rywala na
stałe weszły określenia „gej” „pedał”. A ja głupi, nieświadomy, jeszcze
zagrożeń w czasie wczesnoszkolnych wycieczek, maszerowałem trzymając za rękę
kolegę naśladując dwóch kolegów z przodu, dając przykład dwóm z tyłu. Już dziś
nie patrzyliby pewnie na nas, jak na wycieczkę szkolną, a na zorganizowaną
grupę homoseksualistów. Gnuśnym owocem sadu- zwanym światem Teletubbies, z
moralnymi autorytetami pokroju Tinky Winky. Dziś dzieci są już uświadomione.
Nie tak łatwo narażają się na takie oceny. Dziś temat tabu stał się tematem
numer 1. Spekulacje pewnego posła, na temat orientacji prezesa z jednej z
partii ma na celu pogorszenie jego wizerunku. Więc przykłady idą z góry, choć
czasami mam wrażenie, że sytuacja została lekko zachwiana. Ci z góry uczą się
od tych z dołu…”I wersalu nie mamy”.
Wspominając o dwóch
grupach, w których mogę się znaleźć po określeniu się w tej kwestii - ja, chyba
pozostanę wygodnie tam, gdzie byłem. Więc moja akceptacja homoseksualistów
świadczy o moim zepsuciu, a nie zgadzanie się na formalizowanie przez nich
związków czyni mnie zacofańcem.
Hm… Zepsuty zacofaniec?
Przynajmniej nie jestem radykałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz